[combo] Trace Elliot GP7

Recenzja comba basowego Trace Elliot GP7 ukazuje jego zalety, takie jak moc 100W, wszechstronność i wyjątkowe brzmienie. Jest to kompaktowe urządzenie o wysokiej jakości, idealne do występów na żywo oraz praktyk domowych, oferujące wspaniałe brzmienie w przystępnej cenie.

2882-trace-elliot-gp7.
Witam wszystkich bardzo serdecznie dawno mnie tu nie było ale ćwiczyłem 🙂
no więc będzie to recenzja comba basowego Trace Elliot GP7 o mocy 100W

Zacznijmy od samego wzmacniacza. Na przedwzmacniaczu mamy do wyboru wejście
dla pasywnych i aktywnych gitar czyli można powiedzieć że standardowo ale
producent zainstalował nam jeszcze podbicie tzw. środkowego pasma (funkcje
tę możemy wyłączyć w dowolnej chwili choć nadmienie że jest bardzo
przydatna do slapu).

Jest oczywiście gałka Gain do ustalenia mocy dźwięku który pójdzie dalej
na obróbke. Dalej natrafiamy na 7 stopniowy equalizer który również w razie
potrzeby można wyłączyć i wtedy nasze ucho głaszcze ten charakterystyczny
dźwięk Tracea ale o tym trochę później. Equalizer jest prawie idealny
(istnieją bowiem jeszcze Trace’y z 11 stopniowymi equalizerami 🙂 ) możemy na
nim wykreować praktycznie każde brzmienie. Jest bardzo czuły i
dokładny.

Dalej mamy pętle efektów oraz wyjście i wejście liniowe jak rówież
wejście na słuchawki i kończąc na gałce Volume która ustala końcową
głośność dziwęku.

Teraz może trochę o głośniku. Został tu zastosowany głośnik 15 calowy
firmy Celestion (zamiennik kosztuje ok 600zł ) nie a może i stety nie ma tu
tweetera ale głośnik jest najwyższej jakości i jest bardzo skuteczny.
Potrafi pięknie przenieść góre w odrużnieniu do np Ashdownowych 15 na
których miałem okazje grać (nie ABM-y).

Został porównany w jednym pomieszczeniu na jednym ustawieniu gitary z combem
Hartke A100, Ashdown Electic Blue 180 na 15″ oraz Ampeg BA 100, na gitarze
Mayones Be4 Afrika

Zacznijmy od Ashdowna – mimo iz dysponował mocą o 80 W większą jego
głośność nie dorównywała Traceowi w żadnym wypadku. Próbowaliśmi
podkręcać góre ale za chiny nie mógł się przebić przez generowany przez
nas hałas co Traceowi nie sprawiało problemu a to głównie za sprawą
środkowego pasma z którego słynie trejsik.

Hartke stał na podobnym poziomie głośności jednak osobiście nie lubię jak
mnie ten dźwięk drapie w uszy :).

O dziwo Ampeg nie odstawał tak bardzo do przodu. Jedynie brzmienie jak dla
mnie było ciut lepsze i na podobnym poziomie przebijał się przez kapele.
Jednak z drugiej ręki kosztuje prawie 2 razy więcej niż Trace więc tu
przeważyła cena.

Podsumowanie:

Moim zdaniem jest to świetne kombo kompaktowe, dysponuje wystarczającą mocą
żeby zagrać w nawet dużym klubie (jest piekielnie głośny) a zarazem
wystarczy odkręcić gałke Gain na 3 żeby już usłyszeć noramlny
nieprzytłumiany dźwięk, tak że można na nim spokojnie ćwiczyć w domu.
Jego zaletą jest również cena – używke można spotkać za 1000- 1300zł.
Jest bardzo solidny i jest małe prawdobodobieństwo że coś w nim nawali
(były robione na wyspach). Jedyną jego wadą jest waga ok 32 kg co nie jest
bez znaczenia przy częstej zmianie jego położenia.

Jak już pisałem brzzmienie Trace Elliota charakteryzuje szczególne podbicia
środkowego dołu dzięki któremu poruszysz zołądki nawet największych
sztywniaków. Jest to brzmienie które kształtowało muzykę rockową lat 80 i
90 do posłuchania np. wczesne płyty Red Hot Chili Peppers. Serdecznie
polecam.

KLIK

Podziel się swoją opinią

3 komentarze

  1. Będąc przy temacie tracea sprzedam head basowy GP7 SM200. To jest dopiero
    potęga!

Możliwość komentowania została wyłączona.