Precel
Sprzedałem niemieckiego Warwicka i kupiłem … meksykańskiego precla, i do
tego czarnego (a tego koloru na basach zwyczajnie nie lubię). Ogrywałem sobie
dwa precle mejd in juesej, jeden z lat 70, drugi z 80 i nie byłem zachwycony.
Potem chwyciłem w swe dłonie Jazza MIM… i nagle stwierdziłem, że po raz
pierwszy meksykański Fender którego mam w łapach jest totalnie zajebisty i
już chciałem go brać, bo jakoś tak czarny precel, eeee to nie to i w
ogóle, no ale jako że mi się w sumie nigdzie nie spieszyło to jednak się
pokusiłem na to by wziąć i ograć, no i jakoś nie mogłem w to uwierzyć,
że taki zwykły, standardowy meksykański precel skopał d*pę tym
vintage’owym preclom. Może i Warwick wyglądał naprawdę z*ebiście i
elegancko ze swoim klonowym topem itp itd, ale ten precel to potęga. Licytuję
już czarną płytkę na jebaju bo jakoś czarnego precla widzę tylko z
czarną maskownicą. I zaprawdę powiadam wam, dzisiejszy dzień zmienił moje
zdanie na temat ‚made in mexico’.