Colin Edwin z Porcupine Tree

osoby colin edwin porcupine tree

1964-ngbbs49d6950ecf051.
Basista progresywnego Porcupine Tree. Gra na Spectorach, Music Manach i Wala ma
bodajże.

Podziel się swoją opinią

8 komentarzy

  1. Wpis z baaardzo dawna, ale nikt nie napisał, że owy jegomość robi zajebista
    robotę w PT.

  2. @Arcyfelix: Wpis z baaardzo dawna, ale nikt nie napisał, że owy jegomość robi zajebista robotę w PT.

    Tak. Absolutnie.

    „Halo” czy „Sound of Muzak” to mistrzostwo. Aż dziw, że nikt nie
    skomentował. Mistrz.

  3. bardzo lubię tego pana, jak i całe jeżozwierzowe drzewo 😉

    Szczególnie ten utwór robi na mnie duże wrażenie, bardzo ładnie się
    rozwija…

  4. Ogólnie uwielbiam płytę „Fear Of A Blank Planet” – tam jego linie bassowe
    są magiczne. 🙂

  5. Jeden z niewielu moich niemetalowych idoli, aż mi się przypomniało jak
    pierwszy raz miałem styczność z Porcupine Tree, początki grania na basie,
    próby po 8 godzin w soboty, a jak się nie mieliśmy weny to oglądaliśmy
    koncerty, idole ojca perkusisty, każdy odwala niesamowitą robotę, bębny
    kapitalne, bas klimatyczny, bez popisów, ale nieziemsko wciągający, klawisze
    masakra, a wokal Wilsona dopełnia całość.

    Ideał bas – Hatesong 🙂

  6. Słucham jeżozwierzy od trzeciej płyty i nie mogłem wyjść z podziwu, że
    grając w ten sposób można brzmieć tak piękne. Widziałem go dwa razy na
    żywo. W 1997 r. w Krakowie i w 1999 r. w Lublinie. Wiem, że każdy basista
    słuchając muzyki słyszy tylko bas, którego inni nie słyszą, ale w tym
    czasie ja chłonąłem całe porcupine tree bez wyjątku. Wspaniali muzycy
    Wilson, Barbieri i poprzedni perkusista – Chris Maitland, ale Colin grając te
    trzy nuty na krzyż po prostu wszystkich zmiótł. Dużo i często pisze się,
    że gra oszczędnie. To prawda, ale przed koncertem w Lubinie słyszałem jego
    wprawki. Wierzcie mi, mógłby postawić pod ścianą niejednego z tzw.
    „wymiataczy”. Po koncercie, gdy zespół rozdawał autografy, udało mi się
    zamienić z nim dosłownie kilka słów. Powiedziałem mu, że też podziwiam
    go za to, że nie marnuje dźwięków pozwalając swemu instrumentowi po prostu
    pięknie brzmieć, a on mi na to „nie masz pojęcia jak długo musiałem się
    tego uczyć”. O to, żeby pozwolił mi choć dotknąć jego Wala Mark 1 nie
    miałem odwagi nawet poprosić. Na końcu podał mi rękę, sam z siebie – ot
    po prostu miły gest – i tu szok! Jaką on ma małą dłoń!

    Czasami mówi się, że od czasu gdy został endorserem Spectora pogorszyło mu
    się brzmienie. To chyba nie do końca prawda. On gra tak jak konieczne jest w
    danym momencie, a od czasu … in Absentia Porcupine Tree to trochę inny
    zespół. Zmienił się drummer, który gra mocniej, bardziej technicznie,
    gęściej. W grze Maitlanda było więcej przestrzeni, w to znakomicie
    wpisywał się bas Edwina. Teraz Porcupine Tree to właściwie kapela
    progmetalowa i tak też gra jej basista. Nawiasem mówiąc, część z partii
    basu granych jest na płycie przez Wilsona. Wyobrażacie sobie jego bezprogowy
    bas w np. Gravity Eyelids. Ulubione kawałki: Ile ich było? Stars Die,
    Moonloop, Waiting, Always Never, Dont Hate Me (szczególnie druga połowa),
    Ambulance Chasing, HalloGallo, Sleep Of No Dreaming, Buying New Soul (te dwa
    ostatnie na kontrabasie). Często w tym kontekście wymienianego Slave Called
    Shiver (poza grenialnym tekstem) nie lubię.

Możliwość komentowania została wyłączona.