Jakie słuchawki douszne/dokanałowe?

Muszę sobie kupić słuchawki do słuchania muzyki raczej poza domem, jakie
polecacie z ,,tych małych”?

Podziel się swoją opinią
grzesław
grzesław
Artykuły: 4

17 komentarzy

  1. Z dokanałowych raczej żadne…

    a nie czekaj – NA PEWNO żadne.

    Z tych mniejszych, niedrogich to bardzo fajnie mi się słucha na oryginalnych
    walkmanowych Sony.

    A najlepiej sobie kupić duże słuchawki.

  2. Mazdah, miałem dokładnie takich samych porad udzielić :-D. Nie spotkałem
    się jeszcze z naprawdę wygodnymi i naturalnie brzmiącymi dokanałówkami. A
    Sony, o których mówi Mazdah (przynajmniej model, który posiadam, niestety
    nie wiem, jak się zwie), brzmią bardzo fajnie ze względu na naprawdę dobrą
    słyszalność wszystkich instrumentów, w dodatku zaś są niezniszczalne. Mam
    je już prawie dwa lata, i jedyne co, to trzeba było wymienić końcówkę
    jacka. A nie dbam o nie wcale, więc ten kabelek powinien już ze 300 razy
    uleć przerwaniu.

  3. Panowie może kolega jest masochistą i nie przeszkadzają mu ubytki
    słuchu?

    Z małych miałem KOSS porta pro, teraz mam „trochę” większe AKG K44,
    wcześniej było świetnie, teraz jest wspaniale. Zima się zbliża nauszniki w
    modzie. No i nie ma się co wstydzić noszenia słuchawek, chcesz dobrze
    słyszeć i zachować słuch a przy tym nie denerwować otoczenia jazgotem
    którego słuchasz? Duże solidne zamknięte słuchawki.

    Ale najlepiej będzie jak podejdziesz do muzyki poważnie i zaczniesz jej
    godnie słuchać. Bo w momencie gdy słuchawki muszą się przekrzykiwać z
    dźwiękami ulicy nie ma mowy o SŁUCHANIU muzyki. W domu na spokojnie a jak
    nie masz czasu to choćby w łóżku przed snem chociaż to pobudza mózg i
    później ciężko usnąć, przynajmniej w moim przypadku.

  4. Z tym, że im większe słuchawki (większy głośnik), tym większy pobór
    prądu. Ale generalnie mam podobną opiniię, co Koledzy – słuchawek dousznych
    używam z konieczności (z mikrofonem – od telefonu) – w każdej innej sytuacji
    – nauszne.

  5. Słuchawek nausznych używam głównie w domu i to do wzmacniacza, bo po
    podłączeniu do przenośnego odtwarzacza grają po prostu za cicho. Poza tym
    jest dla mnie wybitnie niewygodnie chodzić w dużymi słuchawkami, i dlatego
    zapytałem o małe, niekonieczne douszne 🙂 Takie jak zaproponował PapaBear
    mniej więcej

  6. Dlaczego douszne słuchawki są szkodliwsze dla słuchu od, powiedzmy,
    słuchawek nausznych?

  7. Bo często siedzą szczelnie w kanale, wytwarzając ciśnienie. Przy nausznych
    nie ma takiej szczelności.

  8. Ale to nie wystarczy nie szaleć z głośnością, żeby zażegnać
    niebezpieczeństwo?

    Nie znam się i piszę co mi się w y d a j e , ale na zdrowy rozsądek to
    chyba załatwia sprawę… Szczelnie siedząc w kanale izolują dźwięki z
    otoczenia, dzięki czemu nie potrzebują dużej głośności, żebyśmy
    słyszeli samą muzykę. A to, że ludzie bombardują się decybelami, to
    bardziej ich wina, a nie samych słuchawek.

    Cnie?

  9. No jednak trochę jest to wina słuchawek, bo przy tej samej głośności
    słuchawki nauszne będą mniej szkodliwe niż douszne. Inna sprawa, że jak
    ktoś jest głupi, no to jest głupi :D.

  10. Ucho jest tak skonstruowane, żeby odbierać dźwięk hmm całą swoją
    „powierzchnią”.

    Stąd właśnie wziął się kształt naszych uszu. Dokanałówki pomijają
    znaczną część konstrukcji mającą na celu odpowiednie wprowadzenie fali
    dźwiękowej „do środka”, bombardując tym samym bezpośrednio ucho
    wewnętrzne.

    Słuchając muzyki nigdy nie izoluję się od otoczenia. Raz, że czuję się
    wtedy cholernie nieswojo, dwa że jest to cholernie niebezpieczne. Zalecam
    ustawianie głośności muzyki na takim poziomie, żebyśmy słyszeli wyraźnie
    wszystko co się dookoła dzieje – jak na filmach 😀 Świat nabiera całkowicie
    innych barw a nasze uszy nam dziękują.

  11. @mazdah: dwa że jest to cholernie niebezpieczne.

    I to jest coś, co również warto wziąć w konsyderację, NAPRAWDĘ.

    Koleżanka mojego dobrego znajomego straciła życie, bo będąc dość dobrze
    odizolowana od dźwięków otoczenia, przechodząc przez ulicę, weszła pod
    koła jadącego samochodu.

  12. A pewien brodaty dziad tak się zasłuchał, że wjechał na rowerze pod koła
    jadącego samochodu aż mu dziurę w głowie zrobiło:o

    Stachu- zamknięte słuchawki też izolują. I fala nie uderza bezpośrednio w
    bębenki z bliskiej odległości.

    +żeby muzykę odpowiednio odbierać musi być na odpowiednim poziomie żeby
    było słychać dynamikę nagrania itd.

    +mały głośnik nie uzyska pasma i jakości większego. Pomyśl, jak trudno
    przez myśl basiście przechodzi kolumna z głośnikami mniejszymi niż 10 cali
    (u mnie ta skala zaczyna się od 12) a później chcesz odsłuchać to na
    głośniku wielkość łebka od szpilki?:)

  13. Jak będziemy widelca używać niezgodnie z przeznaczeniem, to też będzie
    niebezpieczny.

    Co do wchodzenia pod koła – to też już indywidualna sprawa „ogarniętości”
    i argument dla mnie żaden. Jak jade na przykład rowerem to w życiu żadnej
    muzyki na uszy nie włożę, bo bym się zwyczajnie bał pedałem
    przekręcić.

    Osobiście z dokanałówek używam Creativea EP-630 – moja dziewczyna ma KOSSy
    Porta Pro (bo też ma fobię w kwestii wkładania czegokolwiek do ucha) i nikt
    mi nie powie, że KOSSy lepiej brzmią, bo porównanie mam. 😉

    Jeżeli masz większą kasę niż te ~ 100zł to warto uderzyć w stronę
    Sennheiserów CX 300 czy wyższych, bo te Creativey mają trochę dużo dołu,
    ale w swojej klasie cenowej są i tak bardzo dobre. No i trzeba uważać na
    podróbki – taniej jak za 65- 70zł oryginałów raczej nie kupisz…

  14. @MPB: A pewien brodaty dziad tak się zasłuchał, że wjechał na rowerze pod koła jadącego samochodu aż mu dziurę w głowie zrobiło:o

    Akszuli, podobnie jak Zakwas, takoż muzyki nie słucham na rowerku, a
    przynajmniej nie jak jeżdżę w mieście / ruchu ulicznym.

  15. Hmm a ja się z większością nie zgodzę. Naprawdę dobre słuchawki
    dokanałowe potrafią być paradoksalnie dla słuchu zdrowsze niż nauszne.
    Powód? Dobrze izolujące dokanałówki pozwalają cieszyć się muzyką ze
    wszystkimi jej niuansami na niższym poziomie głośności niż nauszne, przez
    które zawsze jakieś odgłosy tła się będą przebijać (w każdym razie ja
    się nie spotkałem z takimi, które pozwalałyby mi słyszeć w muzyce
    wszystko to, co chcę a nie tło akustyczne bez konieczności rozkręcania
    głośności). Owszem, trochę racji w stwierdzeniu, że bliższe
    umiejscowienie głośnika w stosunku do bębenka może szkodzić, ale tylko w
    przypadku szalenia z głośnością. Zagrożenia płynącego z używania
    dokanałówek doszukiwałbym się z innej strony: w zatkanym kanale słuchowym
    bakterie mnożą się w postępie geometrycznym, nawet jak ktoś ma uszy
    „umyte” na błysk. W konsekwencji może wzrastać ryzyko infekcji.

    To napisawszy, mogę z czystym sumieniem polecić słuchawki SoundMagic PL11 –
    lepszych dokanałówek nie słyszałem, a trochę ich sprawdzałem. Dźwięk
    jest dynamiczny i naturalny, brzmienie dość zrównoważone i bardzo
    selektywne. Po podłączeniu dobrego odtwarzacza z dobrej jakości nagraniem
    naprawdę można zacząć odkrywać niektóre kawałki na nowo. Jakość
    wykonania na najwyższym poziomie – obudowa słuchawek z aluminium, przewód
    trwały (jedyna wada, że izolacja jest trochę chropowata, przez co kabel lubi
    się splątać). Przy okazji cena nie zabija – PL11 kosztują ok. 80zł, a
    moim zdaniem zjadają na śniadanie wszystko, co wypuścił np. Sennheiser czy
    Koss w tym segmencie cenowym.

  16. Zgadzam się z przedmówcą. SoundMagic to taka cicha firma – nic o niej nie
    wiadomo, nie kojarzy się z niczym… A tymczasem produkują absolutnie
    najlesze dokanałówki na rynku w cenie 80- 100zł. Grają lepiej, niż
    niejedne słuchawki droższe… Co do modelu – to już kwestia wyboru. Ja
    lubię mieć wszystko nienaturalnie przebasowane, stąd wybrałam PL21, które
    mają naprawdę dużo dołu. Ale wiem też, że mają jakiś model, który
    nadaje się lepiej do jazzu itp. PL11 miałam kiedyś, były troszkę
    słabsze.

    Tak czy owak – jakość wykonania jest jak na tę półkę fantastyczna.

    Z nausznych używam KOSS-ów – w swoim cenowym przedziale (ok. 125zł)
    świetne i też mocno basowe. Ale pewnie da się znaleźć lepsze. No i nie ma
    się co łudzić – na miasto się nie nadają. Nie izolują praktycznie wcale,
    a np. w tramwaju czy sklepie wszyscy są zmuszeni słuchać z nami.

  17. Phonak Audeo PFE112, bdb izolacja, świetna jakość.

    Z tańszych – Soundmagic E10 dają radę. A jak masz więcej kasy to
    zainteresuj się firmą Spiral Ear, chyba są z Poznania.

    Na pewno lepiej mieć w autobusie świetnie izolujące douszne (kłaniają się
    pianki Comply lub porządne gumki) niż np. PX100 czy KPP rozkręcone tak, że
    z 10 metrów jestem w stanie powiedzieć, czego ktoś słucha…

    Jak się kupuje porządne instrumenty, to wypada mieć też porządny sprzęt
    do słuchania, nawet kosztem (nie)wielkich wyrzeczeń.

Możliwość komentowania została wyłączona.