Koncertowe hity

Jakie waszym zdaniem są najlepsze kawałki do zagrania na koncercie jako cover
żeby ludzie się dobrze przy tym bawili i śpiewali

Coś na dobry początek 😉

Creedence Clearwater- Proud Mary (Rolling On The River)

Gunsi- knocking on heavens door

Jimi Hendrix- Hey Joe

Może coś polskiego?

Jaki jest według was najlepszy kawałek do zagrania na koncercie jako cover, żeby ludzie się dobrze bawili i śpiewali?
Czy macie ulubione utwory, które gracie na koncertach w formie coveru?
Co sądzicie o zagrywaniu utworów popularnych z repertuaru innych wykonawców?
Jakie kawałki zagrywacie na początku koncertu, żeby rozgrzać publiczność?
Czy macie swoje ulubione utwory polskie, które chętnie gracie na koncertach?
Jakie są Wasze ulubione koncertowe hity, które zawsze gwarantują dobry nastrój wśród publiczności?
Jaki jest Wasz pomysł na dobre pokrycie na koncercie, które zarazem będzie znanym i lubianym utworem?
Czy preferujecie zagrywanie coverów klasycznych utworów, czy też raczej stawiacie na nowsze hity?
Jakie utwory są Waszym zdaniem najlepsze na zagranie podczas długiej setlisty koncertowej?
Co myślicie o zagrywaniu utworów innych wykonawców, a co o tworzeniu autorskiego repertuaru na koncerty?

Podziel się swoją opinią

29 komentarzy

  1. Bob Dylan – knockin on heavens door

    hey Joe- tu się nie czepiam bo tak naprawdę nie wiadomo czyja to piosenka ale
    teoretycznie Billy Roberts.

    (taki dzisiaj czepiasty jestem bo łeb mnie nap…)

  2. nie no bolem, ten numer już bardziej podchodzi pod kategorię omujborze, znowu
    to? 😛

    the hives – hate to say i told you so (+ za reklame lecha)

    a z CCR bym dał raczej fortunate son, choc to jest niezbyt żwawe.

  3. Sinatra – Ring Of Fire

    Led Zeppelin – Rock n Roll

    dobrze scoverowany Elvis

    Chuck Berry – Johny B Goody

    The Beatles – Come Together

    Iron Maiden – Run To The Hills

    Lady Gaga – Pokerface (polecam Faith No More)

    RATM – Killing In THe Name

    Tool – Hush

    CAŁY Wolfmother (kto nie zna tej kapeli musi nadrobić, nic tak się
    koncertowo nie sprawdza chyba)

    Sporo od AC/DC

    Hendrix – Purple Haze

    Floydzi – Another Brick In The Wall part II

    no, tyle na pierwszy oddech.

  4. @gurf: nie no bolem, ten numer już bardziej podchodzi pod kategorię omujborze, znowu to? 😛

    the hives – hate to say i told you so (+ za reklame lecha)
    a z CCR bym dał raczej fortunate son, choc to jest niezbyt żwawe.

    tak samo knocking, tak samo hey joe, tak samo smoke on the water 🙂

    higway to hell! bo można spiewac refren 🙂

    wehikuł czasu

  5. Ja zawsze namawiałem chłopaków, żeby zagrać „Scum” Napalm Death. Nie
    chcieli (mendy jedne)

    A tak to:

    Sodom – Ausgebombt

    Acid Drinkers – Pizza Driver

    Gwar – Sick of You (subiektywnie)

    Kiss – God of Thunder

    Metallica – Seek and Destroy (po paru głębszych to jakże jest wesoło)

    Motorhead – Ace Of Spades (plus parę innych – wg uznania)

    Sepultura – Roots, Refuse/Resist (plus j/w)

    Misfits – We Are 138

    The Rolling Stones – Paint it Black

    Judas Priest – Breaking The Law, Starbreaker, Painkiller

    jeszcze parę by się znalało, ale te na bank

  6. offtop, trochę mi się to wydaje głupie dla mało znanych kapel, jak się
    okazuje, że ludzie się najlepiej bawią na coverach a nie piosenkach kapeli
    😐

  7. No popieram. To jest raczej poradnik typu „Jak zostać coverbandem i resztę
    życia spędzić na próbach w garażu”. Ludzie grajcie swoje rzeczy!!!

  8. @gurf: nie no bolem, ten numer już bardziej podchodzi pod kategorię omujborze, znowu to? 😛

    Tak, ale z moich obserwacji wynika, ze właśnie w ten sposob kiepskie zespoly
    ratuja swoje koncerty – skutecznie. „Przeczymy sobie bez ladu i skladu, ludzie
    patrza zazenowani, odpalamy na koniec Smellsa, a wszyscy ruszaja w tan”.

    Teraz decyzja o graniu tego numeru nalezy do was ;>

  9. @puciak: offtop, trochę mi się to wydaje głupie dla mało znanych kapel, jak się okazuje, że ludzie się najlepiej bawią na coverach a nie piosenkach kapeli 😐

    @MPB: No popieram. To jest raczej poradnik typu „Jak zostać coverbandem i resztę życia spędzić na próbach w garażu”. Ludzie grajcie swoje rzeczy!!!

    Tak było w częstochowie. Graliśmy cały koncert naszej muzyki – mało tego,
    przychodzili ludzie, którzy słuchali podobnej muzyki do tego, co graliśmy, a
    jednak najlepiej się bawili na w/w kawałku the hives. I zawsze o niego
    prosili przy bisach.

    Otóż, teraz w krakowie – bądź, co bądź – większym miescie – graliśmy cały
    koncert naszej muzyki (z innym już zespolem) i ludzie reagowali tak, jakbysmy
    co najmniej przyjechali na dwudziesty koncert do tej samej knajpy i mieli za
    sobą wydaną płytę.

    Zależy od ludzi. W tej dziurze częstochowie nikt nawet się na koncertach
    bawić nie chciał, bo co inni pomysla itd.

  10. @gurf:

    Zależy od ludzi. W tej dziurze częstochowie nikt nawet się na koncertach bawić nie chciał, bo co inni pomysla itd.

    koncerty HC w stolicy – wszyscy stoja jak kolki

  11. Gloria Gaynor – I will survive

    Piersi – Piosenka o rajdowcu (czyli w sensie, że przerobiony Paranoid
    Sabbathów)

    Illusion – Nóż

    Iggy Pop – Passenger

    AC/DC – Highway To Hell

  12. @Kedziu:

    @gurf:

    Zależy od ludzi. W tej dziurze częstochowie nikt nawet się na koncertach bawić nie chciał, bo co inni pomysla itd.

    koncerty HC w stolicy – wszyscy stoja jak kolki

    Bo to stolyca. W mniejszych miejscowościach zawsze jest fajniejszy odbiór, to
    już mam sprawdzone – najlepsze koncerty w życiu zagrałem nie np. w Łodzi
    tylko w Żelistrzewie, albo Parzęczewie. W Gomunicach mimo kiepskiego wykonu
    też było fajniej niż w większych miastach.

    Ponadto nawet jak do nas do Zgierza przyjechał Tymański to stwierdził że mu
    się fajniej gra u nas niż dzień wcześniej w Wawie. Czemu? „Bo lepiej grać
    dla 60 kumającuych niż 600 niekumatych.”

    A z coverów to z poprzednim bandem graliśmy Should I Stay Or Should I Go
    Clashów i zawsze był szał. I zawsze żal, że dopiero na nie naszym
    kawałku. pod koniec działalności się wycwaniliśmy i nie graliśmy go pod
    koniec tylko wcześniej, żeby się publika ruszyła pod scenę i tam już
    została 😛

  13. no i po to są trafione covery 🙂

    My w Skrzydłach przez rok koncertowania opracowaliśmy set listę na której
    powiedzmy co 3-4 kawałek to był cover. A, że covery z różnych gatunków to
    każdy kolejny przyciągał inną publikę. Tu nie chodzi o coverband misiu i
    puciaku, tu chodzi o uatrakcyjnienie imprezy czymś chwytliwym.

    Reszta, to intelekt wykonawców i odbiorców.

    edit: Tak mnie naszło, że chyba najgorszym złem jest coverowanie (wierne)
    rozwlekłych epickich kawałków typu wielgaśne utwory Comy, Metallici czy
    Iron Maiden.

  14. @Dante Morius: Tak mnie naszło, że chyba najgorszym złem jest coverowanie (wierne) rozwlekłych epickich kawałków typu wielgaśne utwory Comy, Metallici czy Iron Maiden.

    Zdecydowanie!

    Najgorsze co może być to zespół, który ledwo się nauczył trzymać gitary
    i już gra Enter Sandman :F

    Są takie oklepane numery, że trzeb je robić z jajem i kompletnie inaczej
    niż oryginał, albo nie dotykać wcale. Duża część wymienionych wyżej
    też nie powinna być kowerowana (choćby Hey Joe).

  15. my graliśmy all along the watchtower w kompletnie innej wersji niż
    szerokoznana hendriksowa i ludziom się podobało. Ogólnie ja bym poszedł
    jeszcze radykalniej dąte – napisał żadnego coveru nie powinno się grać
    wiernie z oryginałem. 🙂 To wtedy by zmniejszyło prawdopodobieństwo
    kaleczenia na scenie 😛

    A to enter sandman w smooth jazz wersji z tematu o coverach jest przegenialne.
    🙂

  16. zależy od preferencji Twoich i publiki. Na przykład dla mnie jakbyś zagrał
    Dying Fetus – Kill Your Mother, Rape Your Dog albo Madball – Set if Off było
    by super. Bawiłbym się i śpiewał 😛

  17. @MPB: No popieram. To jest raczej poradnik typu „Jak zostać coverbandem i resztę życia spędzić na próbach w garażu”. Ludzie grajcie swoje rzeczy!!!

    Bez przesady. Dobry cover nie jest zły i nie wstydzą się tego zajęcia
    najwięksi 😀

  18. @Dante Morius: no i po to są trafione covery 🙂
    Tu nie chodzi o coverband misiu i puciaku, tu chodzi o uatrakcyjnienie imprezy czymś chwytliwym.

    Dokładnie, po prostu dobrze mieć kilka kawałków, które będzie się grało
    co 4 swoje utwory i z czasem coraz mniej ich grając, ale jak to mówią Nie od
    razu Rzym zbudowano” =p

  19. Pisałem chyba w temacie ciekawe covery – Sodom zrobił kiedyś Hazy Shade of
    Winter Simon And Garfunkel. Oczywiście zagrali to po swojemu i wyszło
    rewelacyjnie, więc jeżeli mówimy o takich hitach koncertowych, to jak
    najbardziej.

  20. Jeszcze z RHCP – By the way.

    Z mojego doświadczenia – Psalm 13 Tymoteusza zawsze dobrze wychodzi na
    koncertach w moim środowisku i nie tylko.

  21. Postaram się nie powtarzać tego co już napisano, więc lista tytułów
    dość skromna:

    1. RATM „Sleep now in the fire” – mniej oklepany niż Killing In The Name, ale
    wystarczająco rozpoznawalny by ludzie załapali o co chodzi. W dodatku
    skoczny. Dobrze zagrany wywołuje pogo.

    2. Jimi Hendrix „Fire” – odpowiednio zagrany wywołuje ciary na plecach, pogo i
    poważne szkody w lokalu. Duże pole do interpretacji.

  22. jeśli chodzi o Covery ,to można się uczyć od Acid Drinkers,bo robią to
    najlepiej, potwierdzają to płyty Fishdick(1993) i Fishdick Zwei – The Dick is
    Rising Again(2010)

Możliwość komentowania została wyłączona.