tubas – …muzyczna turystyka

Ostatni tydzień był pełen wrażeń muzycznych, w tym szczególnie zapadającym w pamięć koncertem utworów Pendereckiego. Dzielimy się przemyśleniami o ważności eksploracji różnorodności muzycznej poza własnymi granicami stylistycznymi.

Miniony tydzień minął muzycznie jak zwykle; próba z oldboyami, próba z
dętą w filharmonii, parę konsultacji – z jednym wyjątkiem!

Otóż w piątek miałem okazję posłuchać fragmentów opery Pendereckiego
„Czarna Maska” w wykonaniu jeleniogórskich filharmoników pod dyrekcją
Mistrza Sławka A. Wróblewskiego. Towarzyszyli im śpiewacy chórów
Filharmonii Wrocławskiej i Politechniki Wrocławskiej.

Okazją był koncert poświęcony 150 rocznicy urodzin karkonoskiego noblisty,
Gerharta Hauptmanna. Na podstawie jego dramatu powstało libretto „Czarnej
Maski”.

Posłuchać na żywo tej muzyki, a jeszcze w naprawdę świetnym wykonaniu
orkiestry poprowadzonej po mistrzowsku przez dyrygenta, który potrafił z
zespołu wydobyć to, co najlepsze – to przeżycie, które pozostanie na długo
w pamięci!

Opisałem je tutaj:

KLIK fejsbuk „tubasa”

A na „basoofce” chciałem wrócić do tematu słuchania muzyki różnej. Nie
tylko tej, którą gramy sami…

Muzyka to cały, ogromny świat i bądżmy jego obywatelami.

Pozostając tylko na własnym podwórku tracimy szanase na poznanie czegoś, co
być może poruszy naszą wrażliwość i może spowodować, że grając
„swoje” staniemy się lepszymi muzykami.

Nie myślę tylko o muzyce symfonicznej, kameralnej, czy wirtuozowskich
koncertach solistycznych. Także osłuchanie w muzyce etnicznej różnych
części świata, eksperymenty dźwiękowe, różne rodzaje muzyki estradowej –
od discopolo po jazzową awangardę – to wszystko jest środowiskiem, w którym
dobrze jest umieć się poruszać choćby okazjonalnie…

Zamykanie się jako słuchacz, w kręgu tylko „swojej” muzyki jest jak
dobrowolne uwięzienie w klatce!

No a muzyk, to przecież duch wolny, artysta poszukujący.

Przy czym bynajmniej nie mam na myśli poszukiwania dźwięków na progach
basiórki, żeby nie było wątpliwości… He… he… he…!

PS. Ależ ze mnie złośliwe bydlę! Nie jestem Dobrym Człowiekiem, za co
przepraszam początkujących adeptów basowania… Być może trochę
rehabilituje mnie stworzenie „ściąg dla Leniwych Basistów”, ułatwiających
życie Siostrom i Braciom basistom, tym niemniej bierzcie poprawkę na mój
„podeszły” wiek i nerwy stargane wszechogarniającą głupotą, otaczającą
nas wszystkich…

Zdrowia życzę, w tym i psychicznego…

Wasz „tubas”!

Podziel się swoją opinią

3 komentarze

  1. Kapralu! Bill Laswell JEST ZAJEBISTY:)

    A brzmienie basu jego powalające – zawsze tak chciałem brzmieć.

    Pozdrawiam

  2. „A brzmienie basu jego powalające – zawsze tak chciałem brzmieć”

    Uściślę, że niekoniecznie z załączonego koncertu – ale posłuchałem
    innych kawałków na YT i np. w Jerusalem – miód i mięso:)

Możliwość komentowania została wyłączona.