tubas – …ludzie z żelaza!

Rozpoczynając nowy rok pracownicy firmy wykazali się nietuzinkową odpornością, prosząc o wolne dzień po sylwestrze, grożąc nawet odcięciem od wędzarni! Jednak najbardziej niezapomnianą historią jest opowieść perkusisty imieniem Rysio, który po sylwestrowej nocy został znaleziony śpiący w zaspie nieopodal zajezdni PKS.

Pierwszy dzień roboczy nowego roku!

W pracy od 7:57.

Jest sennie, nawet właściciele firmy w 50% nieobecni. Pozostałe 50% też
przyjechało spóźnione i jakieś niemrawe…

Rano, jak byłem jeszcze sam w biurze, to załoga zażądała wolnego dnia, bo
inaczej odetną mnie od wędzarni!

To była okrutna groźba, ale prowodyrów zapamiętałem i karę dla nich
jeszcze wymyślę.

: )

A tak przy okazji:

Pamiętam jak kiedyś wracaliśmy z sylwestrowego grania porannym autobusem, bo
po sprzęt mieliśmy przyjechać autkami dopiero po wytrzeźwieniu i
wypoczęciu.

W Nowy Rok po południu zajeżdżamy po naszego perkusistę, a jego siostra
mówi, że nie wrócił. Miał wysiąść ostatni, ponieważ mieszkał przy
samej zajezdni PKS.

Poszliśmy w kierunku zajezdni przez park, którym powinien wracać do
domu.

Patrzymy, a tam w rowie pod skarpą leży jakieś ciało! Podbiegamy…
Rysio!

Widać ślady na śniegu, że spadł ze skarpy i wczołgał się głową
naprzód w zaspę pod krzaczkiem.

Potrząsamy nim, a on na to:

„- Co jest, co mnie szarpiecie? Spać mi się chce – spier……..!”

Pytamy:

„-Nie zimno ci?”

A on na to:

„-Było zimno, ale się przykryłem…”

Docuciliśmy go, pojechaliśmy po graty, a on całą drogę narzekał, że tak
mu się dobrze spało zanim go obudziliśmy.

Skubany, nawet kataru od tego nie dostał!

Byli kiedyś „ludzie z żelaza”, nie?!

; )

Podziel się swoją opinią

3 komentarze

  1. Co do bycia człowiekiem z żelaza – wracałem pociągiem z Sylwestra z
    przyjaciółką. W przedziale duchota jak diabli, okna otworzyć nie mogę, ona
    przeziębiona, więc jej nie będę dobijał, a zaraz przytomność stracę z
    niedotlenienia.

    Co zrobiłem? Wyłażę na korytarz, otwieram okno na full i głowa na
    zewnątrz. Pociąg jedzie 160 na godzinę, jest około 0 stopni, a moja
    czupryna wesoło przez kilka minut powiewa za oknem. Też nic mi nie jest. Ale
    jakbym się napił zimnej coli, po 5 minutach mam już zapalenie gardła i
    koniec.

  2. Immo, Tobie się chyba zero przypadkiem dopisało na końcu przy prędkości
    pociągu :-P. Swoją drogą, ciesz się, żeś głową w słupa nie przywalił.
    I ogólnie nie polecam takich zabaw, bo bodajże po czymś takim mojego
    gitarzysty żona dostała porażenia mięśni twarzy :-/.

  3. Tubasie, Twój blog to czasem jedyne nowe posty warte uwagi 🙂 dzięki za
    kolejną historię, czekam na następne!

Możliwość komentowania została wyłączona.