tubas – jeszcze luźniejsze gadki…

Dopadła mnie nostalgiczna tęsknota za dawnymi czasami, które odeszły w
przeszłość wraz z „komuną”…

Znany już Czytelnikom tego bloga Pepsi, na gitarze i na basie grał od
dziecięctwa nieledwie.

Jako muzyk gastronomiczny pracował na etacie w dość ekskluzywnych knajpach
hotelowych już od czasów ogólniaka. Za „komuny” była to fucha jak diabli,
wiążąca się z niezłą pensją, „bokami”, wyżerką i popitką oraz bogatym
„życiem towarzyskim”.

Niestety „Pepsi” postanowił się ustatkować!

Zaczął grać jazz i związał się z teatrem już kilka lat przede mną, a
żeby utrzymać konsumpcję na poziomie, do którego zdążył się
przyzwyczaić – został „prywaciarzem”.

Prowadził budkę z kurczakami z rożna oraz innymi przegryzkami, a także
PIWEM – wówczas rzadkim rarytasem. Ustawiało go to bardzo wysoko w rankingu
pożadanych znajomości…

😀

Nie był wyjątkiem wśród moich kolegów. W tym czasie likwidowano etaty
muzyków w knajpach, a po niedługim czasie i w „Estradach”. Z dorywczych grań
trudniej było się utrzymać i zmuszało to do jeżdżenia „po świecie” na
kontrakty.

Nie każdy miał na to ochotę…

Znałem muzyka-hodowcę świń, muzyka-hodowcę byków rozpłodowych,
muzyka-prezesa spółdzielni rzemieślniczej, muzyka-taksówkarza bagażowego,
muzyka-cukiernika.

Zajmowali się wszystkim, co pozwalało im na granie bez oglądania się na
godziny pracy. A że dodatkowo „prywaciarstwo” w „komunie” wiązało się ze
sporymi dochodami, każdy z nich był „królem życia”!

„Pepsi” także był fundatorem większości „imprezek” teatralnych i kasą
zapomogowo-pożyczkową dla spragnionych.

Jak sięgam pamięcią do tamtych lat, to właściwie wszyscy znani mi muzycy
„przetransformowali” się wraz z ustrojem bez specjalnych szkód i w nowej
rzeczywistości też „dawali radę”.

Dzisiaj spotykam ich, jako wciąż aktywnych muzycznie, choć już głównie
dla własnej przyjemności, panów w moim wieku i dużo starszych.

PS.

Najstarszy z nich (dobrze po osiemdziesiątce), były puzonista i też swego
czasu gitarzysta basowy (a jakże!), jest właścicielem jedynego w okolicy
sex-shopu!

Jako ciekawostkę dodam, że bardzo adekwatnie do swojej „fuchy”, płynnie
włada językiem francuski w odmianie alzackiej… 😀

PPS.

„Metalowcom” skarżącym się, że gdzie oni mają wykorzystać wiadomości
teoretyczne i wiedzę o harmonii pozyskane dzięki „ściągom dla leniwych
basistów” dedykuję ten oto filmik:

https://www.youtube.com/watch?v=NkEqr2j056k

Jak widać basista w „metalu” niekoniecznie musi się ograniczać do
„powerchordów” granych szesnastkami w trzech pozycjach!

Podziel się swoją opinią

5 komentarzy

  1. trza być przedsiębiorczym:) a co do filmiku to gość ma technikę ale za
    bardzo to na pokaz jest i muzycznie-dźwiękowo mnie się nie widzi;)

  2. No właśnie… wymiata tylko co z tego? Sens trochę taki jak rekordowe
    podkręcanie procków chłodzonych ciekłym azotem.

  3. Przyszło mi teraz grać w kapeli z gitarzystą-onanistą, któremu talentu do
    riffów jednak odmówić nie sposób. Kawałki są poprzeplatane przejściami
    unisono z gitarą pt. „triole w 135 przez cały gryf”. Kiedy już gram
    normalną partię wolę grać swingujące prymki, żeby ręka odpoczęła. I
    groovuj tutaj chłopie 😀

  4. Co do filmiku – zgoda, słyszymy bulgot, ale weźmy poprawkę na to, że
    wyraźnie jest to konkretna partia basu z jakiegoś utworu, napisana jako duet
    z perkusją i zawierająca wstawki grane zapewne unisono z gitarami.
    Dołóżcie do tego ścianę nagłośnienia!

    A poza tym chciałem pokazać, że warto znać zasady harmonii, ponieważ
    wykorzystać tą wiedzę możemy grając na basiórce w każdym stylu
    muzycznym…

    PS. Osobiście, szybkość „wymiatania” nigdy mnie nie podniecała, a jednym z
    moich idoli jest kontrabasista George Mraz (Jiri Mraz), który „wymiataczem”
    nie jest!

    EDIT:

    Przypomniał mi się basista, któremu „wymiatanie” z oszałamiającą
    szybkością wcale nie przeszkadza w pięknym graniu. To Janek Gwizdała.

    Jak większość dobrych basistów jest też świetnym gawędziarzem, o dużym
    poczuciu humoru. Równie chętnie dzieli się swoją wiedzą jak Flea,
    Patitucci, Marcus Miller, Victor Wooten, Wojtek Pilichowski czy Krzysztof
    Ścierański. Na YouTube można posłuchać jego gawęd (bo trudno nazwać je
    wykładami) na londyńskich warsztatach basowych…

Możliwość komentowania została wyłączona.