tubas – in London [part 1] …

Podróż do Londynu zaczyna się z nieoczekiwanymi obserwacjami już na lotnisku we Wrocławiu, przelot z Ryanair dostarcza rodzinnych anegdot i po przybyciu angielska gościnność przywitała nas w nieco nietypowy sposób.

Oto relacji z wyprawy do Londynu – czesc pierwsza:

Juz na dworcu lotniczym we Wroclawiu zauwazylem podejrzanego typka, , który
obwachiwal i przytulal do piersi butelki z wodka we freeshopie. Domyslilem się,
ze zegna Ojczyzne na dluzej, a widac kutwa z niego i szkoda mu funciakow na
„czysta ojczysta” u Angoli…

Na pokladzie przywital nas personel pochodzenia hinduskiego, tak ze od razu
było wiadomo, jakimi lecimy liniami. To oczywiście irlandzki RYANAIR!

Najlepsza z Zon zajela miejsce przy oknie i od razu zapytala: ” – Co ten
samolot ma takie krotkie skrzydla? Nie za male sa?”

Uspokoilem ja, ze po starcie, na skutek tarcia, wydluzaja się o kilka
metrow.

W czasie startu marudzila, ze trzesie, ale przypomnialem jej autobusy Jelcz
typu „ogorek” i ucichla.

W trakcie lotu przerywala mi lekture, pokazujac za oknem rozne dziwy. Kiedy nad
Niemcami na pytanie: ” – A co to za droga?”,

odpowiedzialem: ” – Szosa na Bialystok…” (tu pozdrawiam milosnikow filmu
„Rejs”) obrazila się i dopiero po wyladowaniu miałem okazje na pytanie: ” – Co
tak dlugo nas nie wypuszczaja z samolotu?” odpowiedziec:

” – Szukaja dozorcy z kluczami do terminala”.

Dowiedzialem się, ze jak jestem taki madry, to w Anglii będę zarl szczaw i
lebiode, bo cale pieniadze sa u niej i zastanowi się czy dopuscic mnie do
stolu!

Z lotniska jechalismy po pansku – dwoma samochodami, a po przybyciu do
zaprzyjaznionego domu, przywitania trwaly do szostej rano.

Gospodarz w celach porownawczych zaserwowal mi miejscowe piwa w trzech
gatunkach i bardzo ucieszyla go moja opinia: ” – Niedobre…”

Zapewnil mnie, ze to jeszcze nic, bo jutro idziemy na tradycyjny angielski
obiad do najstarszego pubu w okolicy i tam serwuja „ale” w czterech gatunkach:
” – To dopiero jest swinstwo!” – uslyszalem…

Powiem Wam, ze nie klamal…!

Jutro opisze pierwszy spacer wzdluz Tamizy… Jedno spostrzezenie od razu –
było dziwnie!

PS. Beda zdjęcia!

Podziel się swoją opinią

10 komentarzy

  1. :)) może też kiedyś będę miał takie przeżycia;) najdalej byłem w
    Czechach …… jak mieszkałem jeszcze w Jeleniej Górze;) pozdrawiam. ps.
    może przy okazji zajrzyj do sklepów basowych i zdaj krótką relację
    Tubasie?;)

  2. Jak bym tak usiłował policzyć ile razy pokonywałem tą trasę lotniczą
    (Wrocław – Londek) …palców obydwu rąk by zabrakło. Nie ukrywam że ciekaw
    jestem tubasowego spojrzenia na kraj w którym już nieco zalegam. Obowiązkowo
    Tubasie musisz zajrzeć do jednego z tysiąca sklepów muzycznych dla celów
    porównawczych rzecz jasna.

    Edyta: Tekst z „Rejsu” to: „…droga na Ostrołękę”

  3. No Tubasie jak w Londynie jesteś to wal na Denmark Street, powiedz
    znajomym/rodzinie żeby zabrali Cię w to miejsce, malutka uliczka z samymi
    sklepami muzycznymi, w tym jeden tylko i wyłącznie basowy i jeden z
    ekskluzywnym vintagem. Ponadto jak chcesz pomacać sobie Fodery, Wale, Ken
    Smithy, Alembica itp to na Camden Town (dla wielu wciąż obowiązkowa
    dzielnica do zwiedzania) jest sklep The Bass Gallery, warto tam zajrzeć.

  4. Denmark Street jest w planie na czwartek!

    Camden Town zostało wstępnie odrzucone przez Najlepszą z Żon…

  5. @glatzman: A dałbym głowę, że Twoja żona widziała szosę na Ostrołekę.
    😀

    Chciałem być oryginalny, ale wszyscy wiedzą o co chodzi!

    Basoofkowi miłośnicy „Rejsu” – łączcie się!

  6. To jak będziesz na Denmark Street to tam teraz GMR otworzył sklep! Dzisiaj
    się dowiedziałem i sam muszę tam przejechać się jak najszybciej to
    zobaczyć.

  7. @tubas: wstępnie odrzucone przez Najlepszą z Żon…

    No to chyba już nienajlepsza z żon… 😛

    choć to wstępnie daje nadzieję..

Możliwość komentowania została wyłączona.