Refleksje po koncercie ze szwedzką kapelą.

W wczorajszych koncercie w Szczecinie, w którego obsadzie pojawiła się szwedzka grupa Circle of Chaos, doszło do niezapomnianego spotkania kultur. Wspólne granie, rozmowy i dzielenie się polską wódką zrodziło więź, o której mówi się, że przypominała znajomość trwającą 10 lat.

W dniu wczorajszym w SCK Kontrasty przy ul. Wawrzyniaka w Szczecinie wraz z
kumplami z Influence graliśmy koncert. Towarzyszyły nam 2 kapele, nasz
znajomy band Mortal God i rzeczona szwedzka grupa Circle of Chaos. Byliśmy
ciekawi jak to będzie wyglądać, wcześniej grywaliśmy z zagranicznych tylko
z kapelami niemieckimi ( Septic Christ, Aorta ). Oczywiście przez ich
przyjazdem było sporo żartów o Szwedach i Szwecji, że ja to znam tylko 2
słowa po szwedzku, amon i amarth itd.

Chłopaki okazali się ludźmi naprawdę mega pozytywnymi, mimo dużo wyższego
od naszego poziomu technicznego itd. było zero wywyższania się, normalne
rozmowy, piwko, żarty o Niemkach itd.Na samym koncercie chłopaki wymietli
doszczętnie, nie było co zbierać. Po koncercie postanowiliśmy z kolegami z
zespołu uraczyć szwedzkich braci odrobiną słynnej good polish vodka .Także
tutaj nie było co zbierać, bo jak posmakowali żubróweczki to narzucili
takie tempo, że pierwszej flaszki nie było po 5 minutach. Golili ładnie, a
ze zdziwieniem przyjęli moje słowa, kiedy powiedziałem im że dobrze by
było popić albo zagryźć.

Rozmawiając z nimi miało się wrażenie że znasz ich nie od 2 godzin ,tylko
od 10 lat, byli na maksa szczerzy, otwarci i weseli. Gdyby kiedyś udało nam
się z Influence ruszyć w trasę koncertową, to właśnie z takimi ludźmi
chciałbym w nią jechać.

Podziel się swoją opinią
Cordianos
Cordianos
Artykuły: 2

7 komentarzy

  1. To dobrze, że ludzie mimo jakiś tam barier potrafią się dogadać i dać
    razem porządny koncert oraz fajną atmosferę 😉

  2. Może wynika to z faktu, że w Polsce na porządny sprzęt trzeba robić
    dłużej niż za granicą

  3. jedyne problemy z muzykami jakie miałem były problemy z muzykami z polski.
    koleś, który znał mnie 10 minut dał mi swojego rickenbackera, żebym
    zagrał na nim koncert, po czym poszedł pić do sali obok. 60 letni rockmen z
    kalifornii. a jak już przychodzi koncert z kapelą rodzimą to już od
    pierwszych minut robią się kliki jakieś sztuczne, nikt nie podejdzie i sam z
    siebie nie zagada, dosłownie wszyscy dostają kij w dupe, chore poczucie
    jakiejś rywalizacji, pytania o poziom, pytania o sprzęt itd. Teraz po
    przesiadce z zespołu złożonego z samych ludzi spoza kraju wiecznego dyskursu
    na zespół 100% polski mam małe problemy z przystosowaniem się, bo rzeczy, z
    jakich np. mój perkusista potrafi zrobić taką WIELKĄ sprawę, to coś
    śmiesznego… Forajnerzy mając luz na muzykę potrafią być sto razy
    bardziej profesjonalni od napuszonych muzykantów, którzy myślą, jacy to oni
    nie są wielcy.

    aha, aha. są wyjątki pewnie, ale ja ich nie spotkałem 🙂

    Życzę wszystkim miłych i niezabucowanych ludzi z innych kapeli 🙂

    ed. latem:

    ci moi byli kumple grają na gitarach za 500- 1000zł i mają podjar na widok
    Squierów 😉 – zarabiają naprawdę dużo, ale jakoś nie gonią za sprzętem.

Możliwość komentowania została wyłączona.