gitarzysta – zakała zespołu?

Autor zastanawia się, czy wszyscy gitarzyści mają podobne cechy do współpracownika z jego zespołu, charakteryzujące się zarozumiałością i niechęcią do nauki. Opisuje swoje doświadczenia, konfrontując je z zachowaniem innych członków zespołu, w tym perkusisty.

1947-dafuq.
Witam, Tak sobie siedzę i myśle, czy każdy gitarzysta jest taki jak ten, z którym mam przyjemność grać. Talentu nie można mu odmówić, tak samo jak i zarozumiałości niestety, czy jak by to nazwać. Wszystko na przesterze, wszystko szybko, a Ty mi tu nie świruj na dwunastym progu na czwartej strunie.[tak określa dźwięki na gryfie, nie chce mu się uczyć za bardzo, niby umie ale zanim wydedukuje co ja tam lapie…] W ogóle co Ty za gowien sluchasz, jakieś red hot chili peppers, pedalstwo. RED HOCI PEDALSTWEM? LOLOL. Rozumiem, gram na instrumencie który ma być solidnym fundamentem ale jakieś smaczki można dodawać żeby mi się nie nudziło. Bo w sumie mam tendencje do wycieczek po gryfie albo chociaż dodania oktawki zamiast łojenia jednego dźwięku przez caly takt [tak, gramy rocka i metal]. Panowie, każdy gitarnik taki jest? Czasami brakuje cierpliwości. Plus perkusista typu „hej chlopaki kupilem sobie przegub do podwojnej stopy i w tym momencie grane jest: *jebudujebudujebudu bum tsz*. Dobrze, że nie jestem czakiem norisem bo bym kopał z półobrotu. A teraz, zamiast pieprzyć idę ćwiczyć. Pozdrawiam.

Podziel się swoją opinią

57 komentarzy

  1. Gitarzysta im szybciej potrafi grać tym bardziej jest zarozumiały i się
    popisuje :). Tacy są już. Głównie zaczynali grać, żeby się laskom
    przypodobać, a że coś wyszło to tak przyokazji można z tego skorzystać 😛

  2. Ojj nie każdy jest taki, znam jednego, który gra country, z*ierdala
    świetnie, rzekłbym wymiata. Gra szybko, równo i śmiga po skalach jak
    szalony, a nie ma tej przypadłości. Takie coś za to zauważam głównie u
    gitarzystów metalowych, najczęściej mają umysły strasznie ciasne i jeśli
    coś nie brzmi jak w metalu, to brzmi p*alsko ;).

  3. dokladnie! najsmieszniejsze jest to, że usłyszałem to z jego ust, nie
    wywmioskowywałem ani nic ;d

    jednak bas to najlepszy instrument, przynajmniej siedzę i robie swoje na
    probie a nie ultramegaszybkie solo.

    Niech no to ja się tylko porzadnie slapu nauczę ;>

  4. Jakoś żaden z moich gitarzystów nie jest zarozumiały, bym rzekł że się z
    nimi świetnie gra.

    Tak, gramy metal.

  5. Nie grasz z gitarzystą i perkusistą, tylko gówniarzami i idiotami.

    Gitarzyści i perkusiści to nieraz fajni goście.

    Trzeba odróżnić gitarzystę od młodego fagaska z kompleksami, który
    przypadkiem ma gitarę w rękach 😉

  6. Ja tez nie mogę narzekac na mojegi gitarzyste. Lasnie smiga po gryfie a grac
    można z nim wszystko:) A dla ciebie cyanide +9001 internets za sygnaturke:)

  7. Dante ma rację,

    ostatnio mam wielką przyjemność bywać na super jamm seszynach z totalnymi
    wymiataczami. Klawiszowiec wymiatacz, perkusista wymiatacz, gitarzysta
    wymiatacz 😉

    Dopiero bycie wymiataczem sprawia, że gitarzysta i każdy inny muzyk staje
    się skromny.

  8. WoWR bo mało doświadczony muzyk nadrabia gadaniem i chwaleniem się 😀

    Ja osobiście nigdy nie bylem ograniczany przez kogoś z kapeli – tzn grałem
    co chciałem i jak chciałem. Każdy u nas ma swój instrument i swoja robotę.
    Oczywiście zdarza się ze ktoś coś zasugeruje, ale na pewno nie zabroni
    (chyba ze totalnie to nie pasuje do kawałka).

    Cyanide grasz po prostu z „gwiazdeczką” – zna i gra jeden rodzaj muzyki, i do
    tego uważa ze gitara i jego mega solówki sa najważniejsze. Rozwiązanie?
    Zmienić skład albo poczekać az osiągnął wiek pełnoletności 😉

  9. z tym składem jak narazie problem jest, paru gitaruli którzy by chcieli grać
    ze mną znam, ale drugiego perkusisty w okolicy trudno znaleźć, jak tylko
    się coś znajdzie to wylot robie ;]

  10. To jest kwestia doroslosci i dojrzalosci. Czlowiek mlody, się uczy, mysli ze im
    zagra więcej tym wszystko zabrzmi lepiej. Gowno prawda. Gram właśnie z takim
    gitarzysta, ktorego namawiam na jak najszybsza zmiane pieca, bo na hi-gainowym
    Randallu nie da się grac tego co on chce, ale i tak będzie walil swoje rockowe
    solo na gitarze brzmiacej bezposrednio w metal. Gosc ma spory talent i
    umiejetnosci ale prawda jest taka, ze granie prawdziwej muzyki wymaga
    przygotowania również od strony psychicznej. Z drugim gitarzysta (na dobitke
    bratem pierwszego :D) moglbym grac godzinami, po prostu przeszedl już ten glupi
    wiek w ktorym chcial grac jak najwiecej. Z takimi ludzmi można się bardzo wiele
    nauczyc.

    Nie dotyczy to tylko gitarzystow i perkusistow, bo takze mlodzi basiści czesto
    mysla ze pograja szesnastki kostka w 200 bpm (trochę krzywo ale może nikt nie
    uslyszy), do tego porobia jakieś niesamowite przejscia najlepiej co takt, (bo
    po co czekac do konca frazy) a jeszcze poogrywaja jakieś pentatoniki, również
    szesnastkami (ale jak to wylecialem ze skali?). A wtedy sypie się caly
    fundament, , który tworza z bebniarzem. Podobnie ma każdy czlonek zespołu zreszta
    i trzeba wyczekac odpowiedniej dojrzalosci, żeby grac razem 🙂

    Mowia ze gra na instrumencie to 5% talentu i 95% ciezkiej pracy. Zgadza się to
    tylko w przypadku umiejetnosci gry na instrumencie w domowym zaciszu. Gra w
    zespole spycha cala wirtuozerie do jakichs 30% a pozostale 70% to jest już
    sluchanie innych i umiejetnosc zgrania się z pozostalymi czlonkami zespołu. Nie
    może być grane zarowno za dużo jak i za malo. Kwestia zlotego srodka jest
    właśnie ta dojrzaloscia. I to mozesz przekazac Twojemu gitarzyscie 🙂

  11. wywalcie gitarzystę, może mu przejdzie.

    szkoda czasu na granie z takim typem. Pewnie jak wyłączy przester to nie umie
    nic zagrac 🙂

  12. Ja tam się cieszę, bo mam zajebistego gitarzystę i przyjaciela, myślę że
    jesteśmy dobrym przykładem że jest możliwa współpraca między gitarzystą
    a basistą. A co do twojego ziomka to lepiej żebyś dał sobie spokój jeśli
    macie aż tak duże różnice artystyczno-muzyczno-poglądowe.

    Ale nie dał bym chyba rady w zespole z dwoma gitarzystami ;]

  13. Hmmm Hmm wiadomo nawet jak dajesz rytm to gitarzyści swoje 😀

    A i ścisz ten bas !

  14. @cyanide: RED HOCI PEDALSTWEM?

    Tak się zastanawiam…..

    Ten Twój gitarzysta chyba nie jest wcale taki glupi.

  15. @glatzman:

    @cyanide: RED HOCI PEDALSTWEM?

    Tak się zastanawiam…..

    Ten Twój gitarzysta chyba nie jest wcale taki glupi.

    😀 dla takich chwil wchodzę na basoofkę.

  16. Ktoś powiedział, że nie lubi? Tylko padło stwierdzenie o pedalstwie 🙂
    (niech się geje i lesbijki nie obrażają). Jakby się nie spojrzało na ich
    image to mogą w sumie pasować do tego stwierdzenia. Muzycznie w sumie
    troszkę też 🙂

  17. Prawdę mówiąc to niie przepadam.

    Jak dla mnie dobry zespól (jakich jest jednak trochę), któremu się po prostu
    bardziej niż innym udało zrobić karierę.

    Pamiętam, jak po obejrzeniu ic koncertu (DVD) zgodnie z kumplem
    stwierdziliśmy – a teraz Led Zeppelin.

  18. dobra dobra, gusta gusciki ;]

    zaznaczę tylko, że kumpel słucha slipknota i manowara jednocześnie twierdzi
    ze rhcp to pedalstwo, w sumie z lekka hipokryzja.

  19. temat się rozwija jak widzę… 🙂

    a tak na prawdę to muzyka przecież dzieli się tylko na 2 gatunki:

    – podoba mi się

    – nie podoba mi się

    ale jeden warunek musi być spełniony, musi być dobrze zagrana 🙂

    więc proponuję cwiczyc a nie nazywac czegoś pedalstwem 🙂

    pozdr

  20. Z RHCP to polecam przejście na Siekiere (wykrzykniki
    usunięte przez zdrowy rozsądek) (Malina nawala na basie świetne
    początkowo na wyrobie basopodobnym potem Fender no i basik jest równie ważny
    co gitara w kompozycjach co coraz rzadziej się zdarza )

    Swoją drogą, wróćmy do tematu wątku.

    Zatem wróćmy 🙂

  21. podsumowując – nie chcesz być zakałą – bądź wszechstronny i nie
    wyjeżdżaj z argumentami w stylu „pedalstwo”, „gej rock” ^^

    miłego jajka Panowie i Panie ;]

  22. @cyanide: RED HOCI PEDALSTWEM? LOLOL.

    Ja tam za nimi nie przepadam, ale nie powiedziałabym, że są jakoś
    specjalnie przykładem niepedalstwa…

  23. A u nas to jest taka ciekawostka, poza „oficjalnym” zespołem z gatunku
    ciężkich brzmień udzielamy się z częścią kolegów także w projekcie,
    który ciężko sklasyfikować, powiedziałbym że jest to połączenie bluesa,
    rocka i funku. I jak w pierwszym – ze względu na rodzaj granej muzyki – pola
    do eksperymentów za bardzo nie ma, tak w drugim nieraz uświadamiam sobie jak
    mało umiem w kwestii gry na basie. Rodzaj granej muzyki zawsze miał i będzie
    mieć wpływ na to, co powinny zawierać Twoje partie. Niekiedy „smaczki”
    basowe wstawione pomiędzy ciężkie riffy brzmią ciekawie, ale maksymalnie
    zakręcony bas w zestawieniu z łopatologicznie prostymi gitarami brzmi
    cokolwiek śmiesznie.

    Natomiast co do osobnika z którym przyszło Ci współpracować – szczerze
    współczuję. Z tego co piszesz wynika, że usiłuje trzymać zespół i
    waszą muzykę żelazną ręką – niestety podejście takie na dłuższą metę
    do niczego nie prowadzi. Na pewno nie wszyscy gitarzyści tacy są, grałem
    niegdyś w zespole thrashowym ciągnącym pod Sodom i Kreator – i tam nikt nie
    domagał się ode mnie prostych partii, wprost przeciwnie ;).

  24. @schaqal: Z tego co piszesz wynika, że usiłuje trzymać zespół i waszą muzykę żelazną ręką – niestety podejście takie na dłuższą metę do niczego nie prowadzi.

    Dlaczego do niczego nie prowadzi?

    Wg mnie musi być sternik.

  25. Ale tez powinno się zostawic jakakolwiek swobode członkom zespołu. Ja sam nie
    chciałbym grac w aktualnym projekcie gdyby mi rozpisywali wszystkie dźwięki po
    kolei i nie pozwolili. Wrzucic coś od siebie…

  26. Nie, nie, to nie tak.

    W porzednim zespole w którym grałem był fan metalu, fan bluesa, fan rocka
    progresywnego itd.

    I każdy ciągnął w swoją stronę.

    Obecnie JA jestm włascicielem (reszty muzyków nie interesują ŻADNE sprawy
    sprzętowe) zespołu zaprosiłem ludzi z którymi chciałem współpracować i
    postawiłem tylkojeden warunek – gramy coś w stylu Ten Years After. Czyli
    wyznaczyłem kierunek i w ramach tego kierunku każdy może mieć swoje zdanie.
    Nikt nic nikomu nie każe.

    ” Ta demokracja to jakaś ściema, królu Julianie”

  27. No ja po twoim poscie wywnioskowalem ze popierasz zady zelaznej rekim, brak
    swobody. Jeden muzyk nadzoruje reszte. Taki Orwellowski zespół trochę:)

  28. Czystość gatunku ssie pałę ]:->. Oczywiście zależy co się gra – w
    przypadku mojego składu (tego oficjalnego) owa „czystość” sprawia że coraz
    częściej żałuję że nie jestem gitarzystą. Choćby i rytmicznym.

  29. U mnie w zespole jest oczywiście osoba trzymającą władzę i gdy trzeba to
    uderzy w stół (bezcenne!). Dotyczy to kwestii porządku organizacyjnego. Co
    do mówienia co ma kto grać to zdarza się to w momentach kiedy motyw
    wcześniej zagrany coś przypomina, nie ma pomysłu, bądź ktoś ma wizję jak
    zagrać to lepiej, by brzmiało wspólnie lepiej. Już w woli osoby grającej
    jest czy z tej rady skorzysta. Sam nienawidzę gdy ktoś mnie nadto ogranicza w
    graniu i zbytnio ukierunkowuje, ale muszę przyznać że czasami daje to
    niezły efekt.

    Należy pamiętać, że zespół na drugie imię ma kompromis. Jeśli ktoś nie
    potrafi uszanować woli kolegi z zespołu i wydaje tylko dyrektywy to tworzy
    projekt jednego człowieka nie zespół. Już nie wspomnę że takie
    ograniczanie zabija chęć rozwijania się i poświęcania dla zespołu,
    powodując że nie przykładamy się i w końcowym efekcie robimy na „odp…dol
    się ode mnie”.

    Tak zespół kończy jako zepsół.

    Dlatego moja rada jest taka, że jeśli nie przekonasz gitarmana, że basiści
    też mają prawo do zapędów wirtuozerskich to uciekaj, bo zespół w którym
    grasz nie może zabraniać Ci przejawiać radości z basowania.

    Czystość gatunku zostawmy powielaczom… eksperymenty odważnym

  30. wertey wrote:

    Należy pamiętać, że zespół na drugie imię ma kompromis.

    Pięknie powiedziane. Na tym polega zespół. A jak ktoś ma zapędy do
    utrzymywania zamordyzmu w stylu króla Juliana, to lepiej niech odpali pliki
    MIDI z drugą gitarą, basem i bębnami – wtedy nikt mu się nie będzie
    wp…ał w jego „jedyną słuszną” wizję muzyki.

    Z drugiej jednak strony demokracja ma swoje wady – zawsze ktoś będzie mniej
    lub bardziej niezadowolony, bo miał inną koncepcję…

  31. Tak czytam posty w tym wątku i czuje się szczęśliwy że nie gram rocka i
    nie mam gitarzysty. Pełen eksperyment i pełna dowolność form i tematów.
    Żadna chooojowata czystość gatunku!!!

    Bass jest na tyle uniwersalnym instrumentem że można/warto/trzeba
    eksperymentować.

  32. @wertey: Jeśli ktoś nie potrafi uszanować woli kolegi z zespołu i wydaje tylko dyrektywy to tworzy projekt jednego człowieka nie zespół. Już nie wspomnę że takie ograniczanie zabija chęć rozwijania się i poświęcania dla zespołu, powodując że nie przykładamy się i w końcowym efekcie robimy na „odp…dol się ode mnie”.

    Nie do końca bym się zgodził.

    Ni po to ja płacę za salę i prąd. Nie po to wyposażyłem zespół w
    sprzęt (nagłosnienie perkusja kable itp. – nawet pałki kupuję i planuję
    kupno w najbliższym czasie epifonka Les Paula) żeby realizować cudze
    projekty.

    To wszystko było już PRZED załozeniem zespołu. Dopiero potem
    proponowałem ludziom współpracę wyraźnie opisując
    załozenia i oczekiwania. Gitarzysta zaszkoczył od razu. Perkusista jest już
    drugi (i ten zostanie). Wokalista też jest nowy.

    Ja przedstawiłem tylko koncepcę – pasuje? to pasuje. Nie pasuje? to nikt
    nikogo na siłe nie trzyma. W Łowiczu jest trochę w czym wybierać.

    A nawet dwóch znajomych (gitarzysta i wokalista) mieli do mnie żal, że ich
    nie zaprosiłem do projektu.

    Tyranem nie jestem. Współpraca jest totalnie zespołowa. Gitarzysta np. coś
    wymyśli (jakiś riff) ja dokładam tekst + bas, bębniarz i wokalista też
    maja swoje zdanie typu „a ja to bym to zrobił tak…”

    Czasami wersja koncowa numeru rózni się odwersji poczatkowej.

    Np. gramy „po swojemu” White Room Cream i to „po swojemu” to sa zmiany
    zaproponowane przez bębniarza.

    A atmosfera jest taka, ze każdy z nas nie może się doczekać niedzieli, bo
    jest próba.

    P.s. Nazwę zespołu wymyslił gitarzysta.

    Tak, ze do konca to ja takim Hitlerem nie jestem.

  33. U mnie w kapeli każdy daje pomysły i wszyscy razem siedzimy nad nowymi
    kawałkami (czasami przez to kawałek powstaje przez dwa miesiące ale za to
    powala na kolana). Kompromisy często czasem przyjąć, ale dzięki nim
    trzymamy poziom. Kawałek mimo, że komuś coś nie pasowało przy Tworzeniu,
    po paru zagraniach tak się ogrywa, że nie wyobrażasz sobie bez niego
    koncertu. Takie moje zdanie 🙂

  34. @Triptical: Żadna chooojowata czystość gatunku!!!

    Dokładnie!

    1.Czystością gatunku się dziś nie przebijesz, bo ludzie szukają czegoś
    nowego. Jak chcą czystości to słuchają klasyki.

    2.Sztywne trzymanie się gatunku w okresie, w którym motywów wymyślono od
    groma może spowodować frustrację związaną z nieumyślnym
    duplikowaniem.

    3.Po trzecie mieszanie stylów, gatunków powoduje, że ma się szerszą
    publikę co powoduje zacieranie się granic między ludźmi(no dobra chodzi o
    kasę:).

    4.Powinieneś przejść do punktu 5.

    5.Muzyka to sztuka a ona wtedy jest ciekawa gdy odkrywasz nieznane zarówno
    jako twórca jak i odbiorca.

    Dlatego jeśli ktoś decyduje się na czystość gatunku to wg mnie jest
    scenicznym samobójcą.

    glatzman

    Trafiłeś na odpowiednich ludzi, którzy albo są ulegli albo pasuje im twoja
    koncepcja co jest bardziej prawdopodobne. Jednak przyjdzie kiedyś moment
    znudzenia i chęci poeksperymentowania, chęć odmiany i co wtedy jako głowa
    rodziny zrobisz? Zabronisz?

  35. Wertey nie zrozum mnie źle bo to co napisze nie ma na celu obrażane Ciebie,
    ale te wszystkie 5 punktów to ja mam głeboko w d…ie.

    Jestem już na tyle stary i cały mój zespół też (nie ma młodszego niż 30
    lat) i na tyle w jakiś sposób poustawiani w Życiu, ze pozwalamy sobie robić
    co chcemy.

    A że nie bedę grał na stadionach? No i co z tego.

    Jak grałem na zlocie motocyklowym to z trzech kapel (dwie grające
    „wspólcześnie” i my) to przy nas prawie cały zlot ruszył pod scenę. A co
    graliśmy wtedy? Covery Cream, Led Zeppelin itp.

    Ja wiem, że ludzie słuchają różnych rzeczy i każdy ma swiją ulubioną
    muzykę. My jesteśmy dla takich, którzy chcą sobie posłuchać bluesa Kansas
    Joe „When The Levee Breaks”. I uwież mi, tacy jeszcze chodzą poświecie (i
    przychodzą na nasze próby).

  36. glatzman

    No oczywiście, że grając covery i bezpieczną klasykę zdobędziecie
    publikę:)

    Tylko pytanie czy o wy tworzycie sztukę (duże słowo)? Wg mnie nie i spoko
    takie zespoły też są potrzebne. Chwała Wam za to, że przypominacie ludziom
    zacną historię i budzicie wspomnienia:)

    Ja jednak odnosiłem się do zespołów tworzących coś swojego, chcących
    zaistnieć w muzyce poprzez autorstwo.

  37. ostatnio mój perkusista miał zły dzień i zaczął mi p*rdolić teksty w
    stylu:

    – dlaczego ty nie grasz kostką? Lemmy gra kostką!!!

    – weź uprość te partie! słyszałeś jakie gra Lemmy?! (pomijam to że moje
    partie wcale nie są jakoś specjalnie rozbudowane)

    – hej, a jak ty możesz akcentować na 4 albo 8 skoro grasz na 3 palcach?!

    i tego typu teksty 😉

  38. No jeżeli chodzi o Covery to mamy tylko trzy. When The Levee Breaks, White
    Room i Good Morning Little Schoolgirl. I to tak przenicowane, ze np. z Good
    Morning Little Schoolgirl został tylko sam riff i to nie z oryginału, tylko
    tak mniej więcej jak zagrał Ten Years After.

    A When The Levee Breaks to nawet byś nie poznał, że to jest czyjeś:D.

    Reszta numerów jest nasza.

    Tak po prawdzie to nie jest naszym celem tworzenie sztuki przez duże S. Od
    tego jest np. Jimi Page.

    My po prostu napieprzamy Blues Rocka tak aż nogawki furkoczą. Tak po staremu.
    Chodzi o dobrą zabawę naszą i tych co nas słuchają.

    Jesteśmy za starzy na mrzonki o karierze i „zbawianiu świata”.

    A tak wracając do gitarzystów, bo to o nich jest temat. Dwa lata temu brałem
    z wirtuozem (bo jak mogło być inaczej) Który wykombinował taki super
    utwór, że męczyliśmy go chyba z pół roku, aż zaczął wychodzić tak jak
    sobie wymyślił i….jak zagralismy to ludzie odeszli od sceny.

    P.s. A tak po prawdzie to wychodzi na to, że my jesteśmy awangardą (:D) i
    gramy inaczej niż wszyscy. W mojej okolicy to są albo grupy heavy, trash,
    black itd metalowe albo nawiedzone panienki typu Wytnij Hiuston.

  39. Wirtuozeria potrafi zmęczyć nawet innego wirtuoza :).

    Gitarzyści (od elektryków) ogólnie mają wysokie mniemanie o sobie.
    Zdarzają się pokorni, ale rzadko.

    Warbellbass

    Powiedz perkusiście czy słyszał jakie partie gra Mike Portnoy np.

    – Mike podczas gry obraca swoją pałą, grając i licząc jednocześnie takty
    17/23. Dlaczego tak nie robisz?

    – weź przybajeruj trochę – Mike zagrałby to fajniej.

    – Masz trzy pały z czego dwie w dłoniach, używasz wszystkich i jakoś 4/4
    zagrasz:)

    Lub też.

    Cicho, do garów!

  40. Mieszanie a czystość gatunku to temat na całkiem spory osobny temat.
    Rozumiem i werteya i glantzmana – warto próbować robić coś nowego, ale i
    warto dobrze bawić się siedząc w klasycznym repertuarze – każdemu wg
    potrzeb.

    Co do żelaznej ręki – w kapelach, w których grałem 2 razy mieliśmy
    demokracje, 2 razy totalitaryzm jednego członka (najbardziej utalentowanego,
    nie ma co tego odmawiać), o 2 razy brak jednostek decydujących, taka komuna.
    W praktyce:

    – totalitaryzm był bardzo rozwojowy – dana osoba miała wizję i ją
    realizowała, byli to ludzie rozgarnięci więc słuchali rad i pomysłów, ale
    wiedli naturalny prym. Materiał był spójny i szybko tworzony, jak się nie
    zgadzało z wizją lidera to po prostu się z takiej kapeli rezygnowało – z
    jednej zrezygnowałem, drugą będę długo i miło wspominał;

    – demokracja, czyli rzucanie otwartych propozycji i głosowanie za nimi sporo
    uczyło i pozwalało się pełniej wyrazić, z odpowiednimi ludźmi próby
    były naprawdę kreatywne, materiał szedł wolniej bo przechodził liczne
    ewolucje, ale ostatecznie każdy był przynajmniej w 70% zadowolony z efektu
    końcowego – bardzo mało kwasów, duża radocha z gry – jedną kapelę
    wspominam z sentymentem, w drugiej wciąż gram

    – brak jakiejkolwiek osoby, która podejmuje decyzje powodowało, że próby
    stały w miejscu, były smęcone, materiał przybywał w żółwim tempie, a i
    tak mało komu się podobał. Nikt nie miał dość jaj żeby powiedzieć
    „dość”, „zagraj inaczej”, „nie rób tam solówki, bo zwyczajnie nie pasuje”,
    z jednej z tych kapel odszedłem i nieszczególnie wspominam, druga zmieniła
    się w demokratyczną będąc na krawędzi rozpadu.

    Moje wnioski: dobry totalitaryzm jest lepszy od komuny z najzdolniejszymi
    muzykami, a demokracja (przy odpowiednich osobach) jest prawdziwym złotym
    środkiem.

  41. To jeszcze dopowiem.

    Mój totalitaryzm polegał na tym, że zakładając zespół i proponując
    chłopakom granie od razu na wstepie mówiłem czego oczekuję, tak że
    zgadzając się wiedzieli w co wchodzą.

    Nowego perkusistę zaproponował gitarzysta.

    O nowym wokaliście zasiegnąłem rady i bębniarza i gitarzysty.

    Jedynie czego pilnuję to kierunku. Ma być blues-rock i tyle. Bo ja to lubię i
    to jest mój zespół.

    A teraz wyszło, ze obecny skład też słucha takiej muzyki, np. gitarzysta
    jest wielkim fanem Allmanów.

Możliwość komentowania została wyłączona.