tubas – klang…

Podczas poszukiwania w internecie lekcji gry na gitarze basowej, natknąłem się na technikę klang, którą wielu internetowych nauczycieli próbuje przedstawić. Okazuje się, że jest ona dla mnie zbyt perkusyjna i niezbyt związana z harmonią, a moje lenistwo nie pozwala mi poświęcić jej zbyt dużo czasu.

Wczoraj późnym wieczorem zainteresowałem się internetowymi videolekcjami
gry na gitarze basowej. Nie gram slapem, ani kciukiem – poza sporadycznymi
przypadkami, wynikającymi ze stylistyki narzuconej przez kompozytora.
Niektóre standardy np. „Mercy, mercy, mercy…” napisane są specjalnie do
takiego akompaniamentu, ale wolne tempa tych utworów nie wymagają od basisty
technicznej wirtuozerii, więc omijała mnie potrzeba ćwiczenia techniki
„klangu”. Starego psa trudno wyuczyć nowych sztuczek – mówi
przysłowie…

Jednak przy okazji postanowiłem sprawdzić, w jaki sposób pokazują to
internetowi nauczyciele. I tu zauważyłem kilka spraw:

Żadna z tych lekcji tak naprawdę nie uczy gry tą techniką. Owszem,
pokazuje o co chodzi w klangu. Informuje, że uderzamy kciukiem, a szarpiemy
pozostałymi palcami. Tyle może zauważyć każdy posiadający choćby jedno
sprawne oko na dowolnym filmowym materiale koncertowym. Już sposobów
uderzania kciukiem jest tyle ilu nauczycieli! Żaden przy tym nie wyjaśnia po
co właściwie istnieje ta technika.

Odniosłem wrażenie, że służy głównie jako perkusyjny efekt, niezbyt
mocno związany z harmonią i melodią. Są oczywiście wyjątki (np. lekcje
Aleksieja Sklarevskiego, grającego piękne groove’y tą techniką). Tym
niemniej solówki wykonywane w ten bardzo efektowny sposób, dla mnie niezbyt
różnią się od siebie.

Wynika to zapewne z tego, że nie wsłuchuję się w nie specjalnie wnikliwie,
ponieważ wywołują we mnie reakcje typu:”ale napierdziela!”, a nie: „ale
fajnie gra!”

Cały ten wywód tak naprawdę ma na celu, jak się już zapewne większość
„basoofkowiczów” zorientowała, usprawiedliwienie mojego lenistwa i niechęci
do ćwiczenia klangu.

Jako zdeklarowany leń, od razu zacząłem kombinować, jak ułatwić sobie
życie… Nie da się!

No i tak – jeżeli mam w nutkach zapisane co grać, to klang, czy nie
klang – chwila ćwiczeń i gramy! Gorzej, że zdarza się zapis typu „slap
solo”, „klang solo” itp.

I tu …schody! Grywałem „perkusyjne” solówki używając kontrabasowych
sztuczek stylu honky-tonk, ale to zupełnie inna technika. Nie chce mi się…
Nie pogram „klangiem” z młodymi… Czas do piachu…

Idę odczołgać się na cmentarz… Może rowami, przykryty prześcieradłem,
żeby nie wzbudzać paniki podeszłym wiekiem?!

Na razie, neskim!

PS. Przed drogą na cmentarz wzmocnię się galaretką z nóżek, wykonaną
przez Najlepszą z Żon wg pradawnego przepisu, przekazywanego z matki na
córkę…

PPS. Właśnie na monitorze wyświetliła mi się przed nosem „złota myśl”
niejakiego Theodore Parkera – „Kto ucieka przed obowiązkiem, unika nagrody”.
To jakieś jaja! Wystarczy popatrzeć wokoło… Od kiedy to obowiązkowi i
pracowici są nagradzani?

Chyba w bajkach, a i tak nazywaja się „Głupi Jaś” albo podobnie…

Podziel się swoją opinią

21 komentarzy

  1. Fakt, że większość z nauczycieli z materiałów edukacyjnych wyjaśnia
    jedynie jak wydobywać klangujące dźwięki. A budowanie linii klangowych czy
    solowo klangowych to zupełnie inna bajka. Oktawa jest królową tego stylu:)
    jest tu paru użytkowników grających bardzo fajnie slapem. Tak naprawdę
    nauczyć się można dzięki analizie poszczególnych partii znanych muzyków,
    ja się uczyłem na Bartku Króliku, Wojtku Pilichowskim, Alexisie Skarlevskim
    i Derricku Murdocku:)

    https://www.youtube.com/watch?v=m5KQLaunxIE oto
    przykład pięknych groovów niedalekich od harmonii i melodii:) no i
    przepiękne brzmienie jazz bassa na gryfowej przystawce

  2. „Starego psa trudno wyuczyć nowych sztuczek – mówi przysłowie…” to
    przysłowie zostało obalone w pogromcach mitów 😉

  3. Moim zdaniem Larry Graham w swojej szkółce ładnie pokazuje po co to jest i
    jak się to robi. Fakt, że w swoim stylu dość odbiegającym od ogółu
    klangowców:)

    Galaretka ze stópek to czad, u nas się na to „zylc” mówi, choć nie wiem czy
    taka powinna być pisownia:D

    Pozdrawiam, Jarek.

  4. A tak co do Larrego Grahama , to ta szkółka jego nie jest oby przez sektę
    Moona produkowana ?

  5. Coś musi być w tym przysłowiu. Ja swoją przygodę z gitarą basówą
    rozpoczynałem jakieś 15 lat temu i wtedy slap był taką ciekawostką
    bardziej niż jedną z technik. W ogóle wówczas bas miał o wiele bardziej
    marginalne znaczenie niż obecnie. Tak czy siak wybrałem kostkę i
    sporadycznie palce (do wolniejszych kawałków) a slap olałem totalnie.

    Od ponad roku po wieloletniej przerwie znów zacząłem grać i postanowiłem
    nadrobić slapowe zaległości, które teraz są podstawą przecież. Może nie
    jestem tak wiekowy jak Tubas (ledwo po 30tce) ale widzę, że idzie mi to jak
    krew z nosa. Więc coś musi być w tym przysłowiu. Teraz bardzo żałuję,
    że jako młody gówniarz (kiedy mózg jest najbardziej chłonny) nie
    wyćwiczyłem slapu bo pewnie przychodziłoby by mi to wtedy 10 razy szybciej i
    łatwiej niż teraz.

  6. Steve – ja zaczynałem prawie 20 lat temu. Slap wtedy był jedną z
    podstawowych technik. Coś kręcisz 😀 Słychać było takich bassmenów jak:
    Mark King, Marcus Miller, Pilichowski, Flea, Claypol, Kciuk Jaworski (wtedy
    wyszła znakomita płyta Klucha w Śpiewnik zespołu Kciuk Surzyn Band) i wiele
    innych.

  7. dobrze mówicie. Tkaczyk w wywiadzie dla Basisty powiedział że z czystym
    sumieniem mówi że jako pierwszy w Polsce zagrał kciukiem:) a ja mu wierzę.
    Larry Graham może i jest ojcem slapu ale gra tak dziwacznie że nie mogę tego
    słuchać

  8. A w roku 1980 pojawiła się płyta Air Condition ze Ścierańskim na basie.
    Dawał kciukiem 🙂 Miałem kiedyś analoga. Teraz mam mp3.

  9. Jak sięgamy tak daleko wstecz, to wspomnę, że parę lat po moim wyjściu z
    wojska „wybuchło” italo-disco, a tam grało się um-pa, um-pa w oktawach
    bardzo podobnie do klangu. Nie uderzało się kciukiem, tylko szarpało jak w
    gitarze klasycznej, ale efekt był do złudzenia podobny. Pół wesela czasem
    przegrałem tym pierwowzorem klangu – podrzemując chwilami!

    EDIT: Męczę ten klang, ale bez przekonania. Lubię melodie – nawet bardzo
    pokręcone… Wciąż uważam, że to tylko taka „sztuczka”
    brzmieniowo-perkusyjna w celu wyzwolenia u publiczności zastrzyku adrenaliny.
    Przeszkadza mi to w pełniejszym zaangażowaniu się. Muszę znaleźć
    jakiegoś „klangowca” w swojej okolicy i z nim poćwiczyć…

  10. Wciąż myślę, że oprócz „refrenów” (czy innych „wstawek”), klang
    świetnie nadaje się do grania na dwa basy, jak np. robili kolesie z
    Pre-Shrunk (www.youtube.com/watch?v=TFiO4wZwjOQ).

    ED: Arpeggio slapem + tapping – kolejna fajna rzecz:
    https://www.youtube.com/watch?v=-OyFaVXkWHs

  11. @Miklo

    Może niejasno się wyraziłem. Chodziło mi o to, że w tamtych czasach slap
    nie był tak popularny jak obecnie. Znałem mnóstwo basistów, którzy nie
    umieli grać tą techniką. Teraz można powiedzieć, że wielu młodych
    adeptów zaczyna grać na basie głównie dla slapu. A i ze świecą szukać
    profesjonalnych basistów, którzy nie potrafią slapować, nawet Ci którzy
    nie stosują tej techniki zazwyczaj mają ją opanowaną (na wszelki wypadek).
    Wtedy tak nie było a często zdarzało się, że na prośbę żeby zagrać
    coś KLANGIEM (wtedy w Polsce tylko tak się mówiło) padała odpowiedź:
    „p*jebało Cię?” 😀 Przynajmniej JA często tak mówiłem.

    Reasumując: obecnie nieumiejętność slapowania jest dla szanującego się
    basisty obciachem.

  12. Widocznie obracałeś się w kręgach, w których się tą techniką nie
    grało. Ja próbowałem grać jazzrocka, funky, bluesa – tam kciukiem się
    grało dość często. I nie byłem wyjątkiem 🙂

  13. @Steve Rondel:
    Reasumując: obecnie nieumiejętność slapowania jest dla szanującego się basisty obciachem.

    Kurna! Dobrze, że nie żywię do siebie specjalnego szacunku, a Najlepsza z
    Żon od dawna twierdzi, że „obciach” to moje drugie „ja”!

    Tym niemniej coś tam slapem pohałasować umiem… Nie mogę się tylko
    zmusić do ćwiczenia tej techniki, ponieważ nie jestem typem „frontmana”, a
    do grania mainstreamowego smooth jazzu nie jest ona specjalnie potrzebna.

    Trochę mnie przekonała gra Nathana Hughesa, ale umówmy się – ilu magików
    od slapu ma taką charyzmę i wyobraźnię. Dla Niego ta technika jest
    środkiem do celu, a nie celem samym w sobie.

    Jak będę potrafił „od ręki” zagrać slapem porządny akompaniament basu do
    np. „Giant steps” albo innego standardu z lat 50-60 ubiegłego stulecia to
    uznam, że opanowałem tą sztuczkę, na razie – nie potrafię!

    PS. Zagrałem slapem parę fraz, spojrzałem w lustro i …mój szacunek do
    siebie nadal trzyma poprzedni poziom!

    : )

  14. @Immo: Wciąż myślę, że oprócz „refrenów” (czy innych „wstawek”), klang świetnie nadaje się do grania na dwa basy

    Ogólnie świetnie nadaje się do grania tam, gdzie nie ma gitary. Klang +
    perka to jest to! (patrz: Fingersmoran)

  15. @tubas: Dla Niego ta technika jest środkiem do celu, a nie celem samym w sobie.

    I tutaj jest sedno klangu jak i innych wywijasów, jak to powiedział Victor
    Wooten (W wolnym tłumaczeniu) „Jak to opanujesz, nie graj tego jako technikę,
    a wykorzystaj do muzyki”

  16. @Steve Rondel:
    Reasumując: obecnie nieumiejętność slapowania jest dla szanującego się basisty obciachem.

    No to ja się nie szanuję:)

    Nie umiem tak grać, nie mam zamiaru się nauczyć i jest mi z tym całkowicie
    dobrze.

    Kostka też nie gram.

Możliwość komentowania została wyłączona.