tubas – kibordy i ćwierćmuzycy…

Autor podzielił się swoimi doświadczeniami z grania na weselach oraz obserwacjami na temat rozwoju muzyki weselnej, krytycznie odnosząc się do zastąpienia żywych muzyków automatami MIDI.

@kububasek: […]Ów dżentelmen nie chciał robić ze mną prób, wysyłał mi mailem midawki które ja przerabiałem i rozpisywałem sobie, niestety musiałem grać żywy bas do basu z MIDI który był pisany przez osoby bez wizji ale nie moja w tym głowa. No i spędzałem długie wieczory „robiąc” te numery, po czym przed weselem kilka minut próby. No i w pierwszym secie na weselu gramy jakiś numer, dżentelmen dmie w trąbę i coś się nie zgadza…. pyk pyk pyk transpozycja trzy półtony w górę i teraz się zgadza, jednak nie raczył mi powiedzieć do jakiej tonacji przeszedł i gra w najlepsze.[…]

No i znów „kububasek” sprowokował mnie do wpisu! : )

Jak pierwszy raz w życiu zobaczyłem klawisz z automatycznym akompaniamentem,
„picz – suwakiem” i gniazdem, jeszcze wówczas na dyskietki z plikami MIDI,
powiedziałem koledze który to sobie kupił: „to zabije żywą muzykę i ty
sam też przez to zostaniesz bez roboty!”.

Odpowiedział: „Zgłupiałeś, zobacz jakie to fajne…”

Po roku zamiast niego, na weselach grywali już taksówkarze i kelnerzy,
których stać było na „kiborda” – choć sami nie potrafili nawet STO LAT
zagrać bez pomyłki.

Ja zrezygnowałem z wesel, jak nasz klawiszowiec nabył sobie „wypas
klawisz” i zaproponował: „Co się będziecie męczyć. Zapuszczę MIDI a wy
poudajecie bez nagłośnienia”.

Szczęśliwie dla mnie, miałem gdzie pograć bez udawania.

Ze mną odszedł też perkusista, który jako znakomity tubista, gra teraz w
orkiestrze symfonicznej Filharmonii, zespołach kameralnych oraz w orkiestrze
dętej (tam stanowimy dość zgrany duecik – he, he, he…!).

Klawiszowiec już nie gra nigdzie. Był prawdziwym muzykiem i lubił sobie
jednak pograć, a nie „zapuszczać MIDI”, jak jakiś ćwierćmuzyk…

Kiedyś na weselach świetnie bawiliśmy się wspólnym graniem, potem sam z
wokalistą i plikami MIDI już się tak dobrze nie bawił i po kilku
miesiącach zrezygnował.

Na szczęście żywa muzyka powoli wraca na „klezmerskie” estrady. Potrwa to
jeszcze trochę, ale w końcu nawet największe „ćwoki” zorientują się jaki
to obciach płacić komuś za udawanie grania.

Przykład aktualnego zespołu „kububaska” udowadnia, że już teraz klient
oczekuje na imprezie czegoś więcej niż taksówkarza z „kibordem” i
fałszującą laseczką „gibającą się” przy mikrofonie.

No, rozmarudziłem się, ale uważam, że w tym temacie publicystyki nigdy za
wiele!

Wasz, „tubas”.

PS. Zauważyłem, że nawet grupy „disco-polo” mają już pełne składy
instrumentalne! Alleluja!!!

PPS. Tak w ogóle to ja też lubię VANGELISA, a „Obrazki z Wystawy”
Musorgskiego w opracowaniu Isao Tomity na syntezatory, uważam za wybitne
osiągnięcie w tej dziedzinie…

PPPS. Jednak syntezator w rękach ćwierćmuzyka, to jak brzytwa w ręku
małpy…

Podziel się swoją opinią

29 komentarzy

  1. Na szczęście faktem jest że midowcy umierają śmiercią naturalną, co moim
    zdaniem zawdzięczamy DJom! Jeżeli ktoś chce na impreze fajną muzykę
    taneczną ale niekoniecznie intrumentalną bierze dja a jeżeli chce żywych
    fajnych muzyków to bierze i PILNUJE żeby to było na żywo, za minidyski od
    razu wywalają z imprezy.

    I bardzo dobrze.

  2. NIestety, midimani są mocną konkurencją dla żywego bandu. Przede wszystkim
    kasowo, często też aranżacyjnie/brzmieniowo. Ustawić tylko wokal, a
    ustawić do tego kilka instrumentów, to dwie różne półki.

    Na szczęście są też klienci ceniący żywe brzmienie, i dzięki temu mamy
    pracę 😉

  3. Zostałem kiedyś wydalony z jednego zespołu na rzecz dyskietek, perkusista
    też wyleciał. Stwierdzili, że we trzech będą mieć więcej kasy na łeb.
    Dzisiaj grają dalej w piątkę i dalej z dyskietek. Zamiast perkusji i basu
    wzięli sobie wokalistkę i drugiego klawiszowca. Dziwni ludzie. 🙂

  4. To samo jest z fotografią. Odkąd cyfraki staniały pojawiło się wielu
    pstykaczy, którzy nie widzą z której strony w aparat zajrzeć. Zjeżdżają
    z cenami, psują rynek. Ale prawdziwi rzemieślnicy się jednak bronią. Są na
    szczęście tacy, którzy chcą zapłacić więcej, żeby było lepiej 🙂

  5. Ale to są prawa rynku, jest duża grupa osób, które mają gdzieś jak co
    brzmi, czy fotografie są profesjonalne, czy nie. Po prostu chcą zapłacić
    mniej za mniej-więcej (bardziej mniej niż więcej) to samo.

  6. nic dodać nic ująć, szkoda tylko, że taki news nie pojawi się gdzieś na
    „onecie” czy innym „wp” na głównej, przydałoby się

    pozdrawiam

  7. Jestem z siebie dumny:) chyba jestem najmłodszym weselnikiem na tym forum.
    Doskonałe porównanie do małpy z brzytwą w ręku, tak już niestety jest. U
    nas jest o tyle egzotyczniej, że są zespoły powiedzmy 4osobowe w składzie –
    klawisz/midi, gitara, wokal żeński, trąbka, którzy mają wiele grania i
    dobrą renomę z racji „profesjonalnej obsługi imprez”. Daje do myślenia
    prawda? Ludzie płacą za zabawę i szał, a nie za jakość. To jak z bułkami
    z Biedronki, kupujesz 20 w cenie 5, zjadasz 3, a tak samo jakbyś zjadł jedną
    zwykłą grahamkę…

  8. Jakiś czas temu byłem na weselu. Chłopaki zagrali coś tam w czasie, gdy
    tłum wchodził na salę (ponad 300 osób). Podszedłem do bassmena i mówię
    mu spokojnie z uśmiechem, żeby nieco skręcił dołu, bo flaki się
    przewracają i jest meganieczytelnie. Kiwnął głową, nieco poprawił. Po
    godzinie znowu bas podkręcił. A potem coraz bardziej ów bas i stopę na
    przodach podkręcali. Efekt był taki, że w granicach północy najbardziej
    było słychać dudniące w oknach i na stołach szkło. A ludzie skakali i
    było dla nich zaje… Nie wiem, co grali. Na prawdę. Zatykałem uszy, żeby
    nie ocipieć.

    Wniosek: jakie zapotrzebowanie, taka obsługa. Proste. Jest wolny rynek (jak
    słusznie Kapral zauważył), ludzie mają wybór. To samo z fotografami. To
    samo z… politykami.

  9. Mam kolesia, który grał z syntezatora i z saksofonistką. (śpiewają oboje
    nieźle). Robił muzę jednak na samplach, sam wiedział o co chodzi w perce i
    w basie, więc starali się, żeby brzmiało jak żywa kapela. Kosztowało
    mniej od pół tuzina grajków, a brzmiało świetnie (ustawianie tylko wokali
    i saxu.

    Klienci nie mieli pojęcia, że on jest „niemidowcem”, ale jakoś woleli
    właśnie ich.

    Czyli da się.

    Czyli niekażdy klient jest głuchy.

    Ale są wyjątki:

    Koleś z radia, (szkolony akustyk), jak kiedyś przyciął dołu zastępując
    znajomego DJa na imprezie, bo dudniło i buczało, to ochrzan dostał od
    organizatorów, że przestało dudnic i buczec. „Głośnik spoaliłeś czy co?”
    🙁

  10. Ale się „dostaje” MIDIowcom.

    A jak nazwać takich muzyków?

    – pewnego razu mój perkusista musiał się zolnić wcześniej z próby. Jakos
    tak napatoczył się w tym czasie inny, z zaprzyjaźnionego zespołu. No to jak
    jest bębniarz to może coś zagramy (nigdy z nami nie grał)? No ale co? No to
    może bluesa? I nie umiał! zagrał bo zagrał, ale jakoś tak ….. Człowiek,
    który jeździ w miarę regularnie na koncerty i jest teraz w trakcie
    nagrywania drugiej płyty w zawodowym studio.

    – Przed nami raz ćwiczył zespół. Gitarzysta wymmiata co najmniej jak Vai.
    To może razem zagramy? Nie ma sprawy. A co? Bluesa od A. – Nie wie o co
    chodzi.

  11. @Hoo-Bee: Mam kolesia, który grał z syntezatora i z saksofonistką. (śpiewają oboje nieźle). Robił muzę jednak na samplach, sam wiedział o co chodzi w perce i w basie, więc starali się, żeby brzmiało jak żywa kapela. Kosztowało mniej od pół tuzina grajków, a brzmiało świetnie (ustawianie tylko wokali i saxu.
    Klienci nie mieli pojęcia, że on jest „niemidowcem”, ale jakoś woleli właśnie ich.
    Czyli da się.

    Problem nie polega na tym, że MIDI źle brzmi! Sam mam kolegę, który robi
    takie pliki, że „daj Boże”.

    Szło mi o to że sekwencery, samplery i odtwarzacze MIDI wykańczają
    żywych muzyków i prawdziwe granie.

    Granie w interakcji ze słuchaczami!

    Jeżeli miernikiem wartości „grania” z plików jest jakość
    techniczna i brzmieniowa
    tego co „leci” z głośników, to nic
    przecież nie pobije DJ-a, który odtworzy nagrania hitów w
    oryginalnych wykonaniach, a jeszcze je urozmaici po swojemu
    dodatkowo…!

    PS. Zrobi to za jeszcze mniejsze pieniądze niż dwuosobowy skład
    „midowców”(sic!).

    PPS. Można też samemu puścić sobie płytę i w ogóle nikomu nie
    płacić…

    : )

    EDIT:

    Jakbym najlepszej z żon przyniósł sztuczne kwiaty zamiast prawdziwych, to
    choćby były najpiękniejsze wylądowałyby w śmietniku, a ja ciężko bym to
    odpokutował…

    @miklo:
    […]Wniosek: jakie zapotrzebowanie, taka obsługa. Proste. Jest wolny rynek (jak słusznie Kapral zauważył), ludzie mają wybór. To samo z fotografami. To samo z… politykami.

    A propos; w krajach gdzie klasa średnia z dłuższymi niż u nas tradycjami,
    stara się równać do „high society”, za szczyt elegancji uchodzi wynajęcie
    na imprezę zespołu żywych muzyków.

    Najlepiej big-bandu do tańca plus osobno kwintecik smooth jazzowy, grający
    standardy w sali biesiadnej „do kotleta”…!

    Pamiętacie scenę przyjęcia w ogrodzie z „Ojca Chrzestnego” albo urodzinowe
    przyjęcie w „Meet Joe Black”.

    Nasze „elyty” towarzyskie imprezują przy DJ-u, do Filharmonii i Opery
    przychodzą w swetrach a Paolo Coelho uważają za wybitnego pisarza!

    : (

    Znów się rozpisałem, ale muszę jeszcze dodać, że ubrani w swetry
    czytelnicy Paolo Coelho przynajmniej coś czytają i do Filharmonii chodzą,
    więc może nie był to wzorcowy przykład negatywny i muszę ich w tym miejscu
    przeprosić, bo dla ich dzieci jest nadzieja.

    Może one będą nas zatrudniać!…

  12. @glatzman: Nie każdy musi umieć improwizować. To oczywiście mój klimat i
    bez bluesa nie wyobrażam sobie edukacji muzycznej. Rozumiem jednak, że ktoś
    lubi łupać metalowo czy jakoś tam, to go kręci, mocno ćwiczy i w tamtej
    stylistyce gra na poziomie. Mnie by zapewne jego gra nie porwała, podobnie jak
    jego fanów moja gra. Inne preferencje. Jedni lubią blondynki z cyckami, inni
    brunetki z małymi, a ja mam rudą żonę i jest naj 😀

  13. @tubas:
    Ja zrezygnowałem z wesel, jak nasz klawiszowiec nabył sobie „wypas klawisz” i zaproponował: „Co się będziecie męczyć. Zapuszczę MIDI a wy poudajecie bez nagłośnienia”.

    Właśnie niedawno byłem na weselu, gdzie „basista” był jednocześnie drugim
    wokalistą i od początku zorientowałem się, że jego gitara służyła tylko
    za rekwizyt…

    Ogólnie nie podobała mi się ta kapelka, z repertuarem zatrzymali się w
    połowie lat 90-tych 🙂

  14. Ale kto mówi o improwizacji.

    Gość miał tylko akompaniować. Czyli być tzw. rytmicznym.

    Wbił z tabów jak ma zagrać i tak gra – na pamięć: Trzeba nacisnąć tu, a
    potem tu i będzie dobrze.

    Edit. Jak mi np. gitarzysta mówi, żebym zagrał dźwiięk A to wiem, gdzie
    one są na gryfie. Nie musi mi mówić, że mam nacisnąć np. na 5 progu na
    najgrubszej strunie.

    Edit2 Nikt mi nie wmówi, ze „pukanie” prostego rytmu na 4/4 jest uzaleźnione
    od rodzaju wykonywanej/ulubionej muzyki.

    A tak w ogóle to spotkałem już kilku perkusistów młodego pokolenia,
    którzy nie potrafią zagrać na perkusji bez słuchawek metronomu. Takie są
    czasy, ze tak teraz ma być?

  15. Grając muzykę rozrywkową, nieważne czy blues, jazz, rock, metal czy soul,
    taka rzecz jak np bluesik 12 taktowy to absolutna podstawa. Nie rozumiem, jak
    można świadomie cokolwiek komponować czy grać nie znając czegoś tak
    pierwotnego.

  16. Posłuchaj sobie jakieś black metalu i znajdź tam pierwotnego bluesa 😀 To
    jest inny świat. Ja tam nie zaglądam i nie dziwi mnie, że oni do bluesa też
    nie zaglądają 😀

  17. @miklo: Posłuchaj sobie jakieś black metalu i znajdź tam pierwotnego bluesa 😀 To jest inny świat. Ja tam nie zaglądam i nie dziwi mnie, że oni do bluesa też nie zaglądają 😀

    Nie ma co zamykać oczu, od balckmetalowców też można się czegoś nauczyć.
    Muzyka jest muzyka, jednej do drugiej czasem bliżej niż by się mogło
    wydawać:

    https://www.youtube.com/watch?v=OBmM79YadYM

    Wystarczy wyłączyć przester. 😉

  18. @Dante, a jest w takim razie jakaś muzyka nierozrywkowa? trochę dziwne Ci to
    zdanie wyszło, jak można? normalnie, wystarczy znać interwały, podziały,
    trochę się wprawić na gryfie i się gra, mnie raczej dziwi dlaczego tak
    mało ludzi komponuje własne kawałki, no ale przecież odegrać coś już
    ułożonego jest o wiele łatwiej

  19. hehe Zakwasie kochany, nie wystarczy wyłączyć przestera, nie chcę wysnuwać
    teorii czy coś ale NIE WIEM czy wiesz, że tego nie nagrała metallica. To
    jest zupełnie inny aranż, do którego trzeba się orientować w jazzie i
    bluesie a nie tylko metalu:)

    @tubas:
    Pamiętacie scenę przyjęcia w ogrodzie z „Ojca Chrzestnego” albo urodzinowe przyjęcie w „Meet Joe Black”.
    Nasze „elyty” towarzyskie imprezują przy DJ-u, do Filharmonii i Opery przychodzą w swetrach a Paolo Coelho uważają za wybitnego pisarza!

    co za genialne, smutne ale i prawdziwe stwierdzenie. Do tego uważają Zakopane
    za ekskluzywny i światowy kurort, ale dzięki nim ja mam za co kupić gitarę,
    fajki i parę ciuchów.

  20. W życiu bym nie pomyślał, że to inny aranż! ;D

    Tak rzuciłem linkiem na dowód, że „można”. Muzyka jest jedna, nie ma co
    rozgraniczać. 🙂

  21. W tym zdaniu uprościłem do drobnomieszczańskiego, wiejskiego podziału:
    muzyka klasyczna i muzyka rozrywkowa drogi wicie. Sam Tubas już wcześniej
    zauważył, że wiele z muzyki klasycznej było bardzo rozrywkowe – ale
    przyjmijmy takie uproszczenie.

  22. No dobra. Była mowa o perkusistach, co to nie kumają bluesa. Zobaczcie tego
    gościa:

    https://www.youtube.com/watch?v=_ehxkUVaWvI

    Jak dla mnie gość uprawia bieganie na krótkich dystansach. Wolę takie
    cuś:

    https://www.youtube.com/watch?v=A9jXALaMy4o

    Obydwaj panowie mają rację bytu. Jeden nie zastąpi drugiego. Dla mnie ten
    pierwszy nie gra, tylko wali. Dla wielu granie tego drugiego jest nudne jak
    flaki z olejem. Gusta i guściki. Z wiekiem przychodzi tolerancja dla innych
    poglądów 🙂

  23. Miklo – dla mnie obaj są zajebiści! 😀

    EDIT: Chociaż subiektywni oceniając wolę słuchać drugiego, ale nie
    potrafiłbym umniejszać pierwszemu przykładowi i odmawiać
    umiejętności.

    Mój pałker kiedyś powiedział mądrą rzecz a propos death metalu i innych
    metalowych wyrzygów: tak jak trzeba się nauczyć słuchać jazzu, tak i
    takiej muzyki trzeba się nauczyć słuchać. To inna wrażliwość, ale warto
    ją sobie wyrobić. 😉

  24. I masz prawo tak sądzić 😀 Ten pierwszy robi wrażenie, ale boli mnie głowa
    po maks minucie słuchania go. Poważka. Stary już jestem 😉

  25. wow, ten przedostatni i ostatni super, pierwszy też dobry, ale bez melodii to
    takie granie leży imo, co do wrażliwości to w pełni się zgadzam z
    zakwasem, kiedyś nie lubiłem ciężkiej muzy, teraz namiętnie słucham Lamb
    of god

  26. @tubas:
    Problem nie polega na tym, że MIDI źle brzmi! Sam mam kolegę, który robi takie pliki, że „daj Boże”.
    ..

    W przypadku, gdy się komuś baaardzo chce, to tak. Jednak to raczej
    rzadkość…

    @kububasek: oo HUBI wrócił 😀 witaj!

    Kłaniam się 🙂 nie żegnałem się, chwilą mi się zdało 😉

Możliwość komentowania została wyłączona.