tubas – bemole, krzyżyki, aranże…

Artykuł porusza problematykę aranżacji muzycznych, szczególnie w kontekście pracy basistów i ich interakcji z aranżerami. Autor dzieli się własnymi doświadczeniami, wskazując na typowe błędy aranżerów i sugerując lepsze podejście do tworzenia partii basu.

Jeden ze standardów na ostatnim kawiarnianym wieczorze jazzowym śpiewany był
przez wokalistkę w tonacji H-dur. Gorzej zorientowanym
wyjaśniam, że tonacja ta ma przy kluczu pięć krzyżyków.
Zwykle podstawowe tonacje utworów instrumentalnych, pisanych na big-band lub
orkiestrę dętą, są „bemolowe”(tuba oraz gitara basowa nie transponują).
Wynika to z chęci uproszczenia zapisu dla instrumentów transponujących o
sekundę wielką czy tercję małą, tzn. trąbek, saksofonów i klarnetów. Z
krzyżykami basista styka się głównie przy akompaniamencie dla „wokali”. Nie
o to jednak chodzi…

Partię basu grałem z nut nie zawierających nadpisanych symboli
akordów
akompaniamentu, co ograniczało „swobodę manewru” do
wykonania zapisu „jak leci”. Miał on dziwne miejsca, wg mnie „brzydko”
napisane, ale nie było okazji poprawiać, bo utworków do zrobienia było
prawie dwadzieścia, a prób 8.

W skali się mieściło, więc „pies trącał” – niech będzie…

Piszę o tym dlatego, że wielu niedoświadczonych aranżerów popełnia ten
sam błąd. Pisząc głosy kierują się brzmieniem fortepianu. Zapominają,
że fortepian „odzywa się” nie tylko dźwiękiem podstawowym, ale całym
bogactwem alikwotów, wywołujących drgania jeszcze kilkunastu innych strun
oprócz uderzonej młoteczkiem. No i oto pięknie brzmiący na fortepianie
akord staje się w wykonaniu trąbek czy saksofonów „pusty” i „suchy” a bas
ginie, lub przeciwnie – wali po uszach „zgrzytem” jak we wspomnianym na
wstępie utworku. Cały „aranż” nie trzyma się kupy i co fraza to rozłazi
się w inną stronę brzmieniowo.

Z punktu widzenia basisty aranżerzy popełniają jeszcze inny błąd. Błąd
braku zaufania do profesjonalizmu wykonawcy.

90% basistów na podstawie symbolicznego zapisu harmonii
utworu i ewentualnie tu czy tam wtrąconej figury rytmiczno-melodycznej,
łącznika albo „unisonka” – stworzy znacznie lepszą i ciekawszą partię basu
niż ta „wymęczona” przez aranżera!

Tylko kilka razy w życiu dostałem głos napisany w ten sposób, że dwa
pierwsze takty zawierały konkretny zapis nutowy, a potem było kilkanaście
taktów symboli akordów, aż do miejsca gdzie miałem zagrać jakąś figurę
z dęciakami lub perkusją, itd. I to było to…!

Powyższe uwagi dotyczą oczywiście pracy w sekcjach
akompaniujących
wokalistom i nie dotyczą utworów w całości
napisanych i zaaranżowanych jako instrumentalne. Wtedy realizujemy wizję
autora i możemy tylko mieć nadzieję, że będzie zadowolony z naszej
sprawności instrumentalnej!

: )

W końcu staramy się przecież być profesjonalistami, czyż nie?!

Podziel się swoją opinią

4 komentarze

  1. Nic nie zrozumiałem i wstyd mi z tego powodu.

    Gardzę sobą !!! 😉

    O Panie, pozwól mi zrozumieć zapis nutowy.

  2. Absolutnie się zgadzam, uważam ponadto, że aranżer powinien być
    multiinstrumentalistą, to bardzo pomaga 🙂

    A basista z kolei powinien umieć grać na kilku instrumentach i oczywiście
    znać doskonale harmonię..

  3. Poruszanie się po samych funkcjach pod wybraną stylistyką i najlepiej z
    krótkim powracającym tematem… to jest jazz jaki kocham 🙂 Miles wiecznie
    żywy!

Możliwość komentowania została wyłączona.