Magia dźwięków

Pisanie o muzyce często kończy się na technicznych aspektach, ale prawdziwa magia dzieje się w emocjach i więzi między muzykami. Odkrycie tego przyszło do mnie w dość nieoczekiwanych okolicznościach, podczas wspólnego jamowania.

Każdy ma w swoim życiu takie chwile, w których czuje dziką satysfakcję z zrobienia czegoś. Każdy też takich chwil potrzebuje, nawet jeżeli próbuje się oszukiwać że tak nie jest. Meritum grania w zespole to IMHO nie sama muzyka, ale pewien sposób więzi, przyjaźni i wspólnego wyrażania emocji w grze. W moim przekonaniu, to nie przychodzi od razu. Owszem, może nam się z kimś grać świetnie i od razu można się znakomicie zgrywać, ale utrwalenie tego jest trudne. W momencie gdy gramy z kimś po raz pierwszy i szukamy wspólnego języka w muzyce, nawet gdy nawiązała się ta nić porozumienia, nie wiemy co dana osoba oferuje. Błądzimy praktycznie po omacku i to czy dany jamm, czy utwór zostanie zagrany świetnie, czy ciulowo, jest zależne od przypadku, oraz umiejętności muzyków. Można to zaobserwować chociażby na bluesowych jamm sesion w Waw-ie czy Bolcu gdzie nieraz na scenę wychodzą takie tuzy jak Grabowy, Lewandowski , Puma, Misiak i Balcar a mimo to widać że coś nie siedzi. Dzisiaj poczułem że w zespole w którym gram doszliśmy do takiego stadium, gdy każdy czuje emocje innych. Może wyda Wam się to śmieszne, ale poszułem to dopiero gdy każdy z nas przyszedł na tęgim kacu, ale wchodząc na salę i biorąc instrumenty do ręki każdy z nas poczuł ulgę. A potem po prostu zagraliśmy. Odpuściwszy sobie numery już przygotowane zaczęliśmy jammować i wyszedł z tego kawał porządnej muzyki, tak że nawet Kasia Maliszewska (bardzo zdolna gitarzystka bluesowa młodego pokolenia, pisze dla gitarzysty) która dzieli z nami budynek przyszła posłuchać, czego zazwyczaj nie robi, mówiąc że reggae to takie sobie plumkanie. Grając każdą kolejną nutkę palce same przesuwały mi się po gryfie i nie ważne było to, że gram na salkowym Bentonie, że średnio brzmię bo wzmacniacz w domu leży, że czasem coś się obsunęło. Zrozumiałem teraz o co tak na prawdę chodzi w tym całym reggae. O emocje, o pewien sposób transu, który trzeba poczuć. Nie potrafię opisać tego słowami. Po prostu popłynąłem z nurtem…

Podziel się swoją opinią

19 komentarzy

  1. Nie to nie jest śmieszne to jest prawdziwe i takie powinno być. Zespół to
    nie tylko muzycy ale i też „dobra ekipa”. Liczy się przedewszystkim atmosfera
    bez niej nic nie zdziałasz.

  2. Jestem czysty od dwóch lat. Wcześniej bywało różnie, ale od dwóch lat nic
    nie biorę. Dragi to straszne gówno i nigdy więcej nie spalę ani grama.
    Palę fajki i lubię się napić, ale narkotyków nie ruszę już nigdy.
    Jeżeli uważasz że Reggae = zielsko to jesteś w dużym błędzie.

    http://www.bismillah.pl –> Nowe Demo!!!!

  3. dla przeciętnego kowalskiego, , który ma w d*** feeling instrumentalistow,
    reggae to właśnie zielsko, babilon i dredy 😛

  4. Ja jestem Kowalski (no może nie przeciętny 🙂 ) i proszę nie mówić o mnie
    takich nieładnych rzeczy 😛 Swoja drogą przyznajcie że reggae ma jednak w
    sobie coś z zielska i dredów. Tak jak metalowcy mają coś z szatana i
    długich włosów 😀 I to się nazywa stereotyp.

  5. Ale nie powiecie że przy reggae się nudno zielsko pali 😀 .Albo chociaż jest
    się skopconym…

  6. Myślę, że nie tylko reggae polega na tym transie o którym napisałeś.
    Podobnie jest w funku, bluesie i innych rodzajach muzy. Jak nie ma transu, nie
    ma tej pulsacji, tego „czegoś” to kawałki brzmią jałowo, płasko. To jest
    coś, czego się opisać słowami nie da niestety. Nie można też tego
    osiągnąc na siłę i na przymus. To musi wypłynąć z wnętrza, jakoś tak z
    głębi człowieka. Znam ludzi, którzy grają rewelacyjnie ale tego transu w
    nich nie ma za grosz. Znam ludzi którzy grają tak sobie, ale za to mają w
    sobie ten puls, to coś dzięki czemu aż chce się słuchać tego co grają i
    jak grają. Myślę że trudno zebrać ekipę która od razu zagra muzykę z tym
    czymś. Myślę, że to może przyjść z czasem. U niektórych to nigdy nie
    przyjdzie. A niektórzy mają to od urodzenia.

    Ja np. na koncertach Kultu widzę, że oni wszyscy są tak zgrani, tak czują
    to co robią, że już po paru minutach tworzą ten trans, ten klimat – są
    zgraną całością, nikt nie odstaje, wszystko chodzi jak w zegarku mimo, że
    nie są to jacyś genialni muzycy to wszystko gra po prostu magicznie. Podobnie
    jak patrzę na Wootena, on potrafi wytworzyć takie coś, że buja, że jest
    ten trans, to coś! Np. w poniższym filmiku widać jak Wooten sobie jammuje ze
    świetnym perkusistą Stevem Smithem i tu aż czuć, że wytworzyli to coś!
    Popatrzcie:

    https://www.youtube.com/watch?v=nCwYsUGW0Zw

    To jest coś więcej niż umiejętności…

  7. Puls, riddim, vibracje, groove, rock, swing, breakbeat, pauzy, overdub,
    toasting i wiele innych charakterystycznych dla reggae elementów
    prawdopodobnie IMHO wychodzi jednak mimo wszystko lepiej na upale…

    Poza tym to, o czym piszesz, to jest raczej empatia, a nie zgranie. Czasami
    ktoś po prostu nadaje na tej samej fali i nawet z nieznajomym grajkiem można
    się świetnie dostroić od pierwszego plumknięcia. I w tym upał znów
    pomaga…

    Wzajemne przedrzeźnianie, przekomarzanie, podchwycanie czyichś subtelnych
    niuansików i odbijanie ich w krzywym zwierciadle w trakcie jamowania też
    wymaga intuicyjnego refleksu, który upał świetnie uwypukla…

    Słychać to doskonale na płytach „Living Dub” Burning Speara, które są
    miejscami nawet bardziej jazzowe niż reggowe, ale świetnie ilustrują to, o
    czym piszesz 😉

    Oczywiście daleki jestem od twierdzenia, że nieupalony grajek jest skazany na
    matematyczne myślenie wyłącznie lewą półkulą i rozwalające wszystko
    napięcia mięśni niepozwalające zagrać z polotem wszystkiego tego, co
    pomyśli głowa, ale nie wszyscy są geniuszami 🙂 Frank Zappa na przykład
    był zwolennikiem totalnej trzeżwości w trakcie grania i mu wychodziło 🙂
    Miles Davis nie był, ale pomimo tego też nieźle dawał radę.

    no limits, no fear, no clue… IN
    DUB!!!

  8. Ja przed koncertem pije max 1 piwo, po… to już inna historia.

    O tym pisałem zgrani byliśmy już od dawna (2 lata to dużo na zgranie).
    Zresztą, rudy (gitarzysta) napisał mi dzisiaj że wczoraj wszyscy dostali
    SOBKIM (system odruchowego bansu kończyn i mózgowia)

    http://www.bismillah.pl –> Nowe Demo!!!!

  9. może raczej „syndrom”… 🙂

    A co do transu, to japońscy kierowcy rajdowi mówią, że lepsza jest
    medytacja, bo nie zaburza tak postrzegania jak trans. Bywa, że grajek w
    transie nie zauważa, jak inni kończą… 😉

    no limits, no fear, no clue… IN
    DUB!!!

  10. Też bardzo lubię ten moment, kiedy nagle, znienacka, gitarzysta robi jakiś
    totalny zwrot akcji i okazuje się, że ja zrobiłem to samo. Potem jest zawsze
    spojrzenie i uśmiech, którego po prostu nie da się powstrzymać, bo wszystko
    gra tak, jak powinno zagrać 🙂 Ciekawe, czy jest na to jakieś naukowe
    wyjaśnienie 😉

    Yamaha BB614

  11. Ja tak raczej mam z perkusistą. Podczas grania robie jakieś przejście po
    sklai i okazuje się że rytmicznie idealnie wpasowałem się do przejścia
    które nagle postanowił też pałker zrobić.

    W gruncie rzeczy dla mnie nie było by sensu grania jeżeli nie czułbym więzi
    z ludźmi z którymi gram, jeżeli nie odczuwamy wspólnych emocji podczas
    grania, tego pięknego duchowego uczucia.

  12. Naukowo to się nazywa powtarzalny schemat. 😉

    P.S.: Nie potrafię sobie wyobrazić jamowania w reggae 😛

  13. Reggae jest blisko spokrewnione z bluesem, a większość utworów reggae ma
    strukturę ośmiotaktowca. To co my znamy najlepiej, czyli roots to nic innego
    jak blues w innej pulsacji.

    http://www.bismillah.pl –> Nowe Demo!!!!

  14. Na szczęście nie septymowego dwunastotaktowca… 😉

    no limits, no fear, no clue… IN
    DUB!!!

  15. nic nowego nie napisałeś też to jakiś czas temu odkryłem ale i tak się
    wzruszyłem;)

    najgorsze jest jak przychodzi moment ze będąc w „lesie” zorientujecie się ze
    każdy chce robić coś nieco innego… to jest dramat, bo w moim zespole
    komunikacja muzyczna jest wzorowa, ale od pewnego czasu różnimy się
    wizjami

    i jest lipa

Możliwość komentowania została wyłączona.