Są dni, kiedy mówię dość…

Opowieść o nieoczekiwanych konsekwencjach udostępnienia muzycznego dema w sieci. Od chwili, gdy nagrania zostały rozesłane, życie autora artykułu stanęło na głowie - od zalań telefonów po propozycje koncertów w całym kraju.

Wbrew pozorom, nie mam zamiaru tu użalać się nad swym marnym, studenckim
losem. Po prostu nadszedł czas decyzji…

Nigdy nie myślałem, że reakcja na demo będzie tak błyskawiczna.
Oczywiście, trochę pomogło to że w przeciągu dwóch lat ciągłego grania
poznało się trochę osób, ale to że od stycznia będzie mi ciężko i
studiować i grać koncerty i pracować to inna inszość.

A w czym tak właściwie problem??

Ano w tym, że rozesłaliśmy te nagrania wszędzie gdzie się dało i
zaczęły się telefony. Do mnie, do Bara (lidera), do rudego. Na skrzynkę
zespołową mieliśmy kilkadziesiąt maili z zapytaniami. Teraz zaczął się
czas negocjacji, ale szczerze mówiąc trochę się obawiam.

Weźmy na przykład taki tydzień w którym jest WOŚP. 8 mego mamy grać w
Bolesławcu, 9 i 10 we Wrocławiu (najprawdopodobniej najpierw w Rurze, a potem
w Łykendzie lub Liverpoolu), na Finał gramy w Kożuchowie (o 16), potem
jedziemy do Nowej Soli (o 17.30), żeby na koniec wylądować w Zielonej Górze
(20.30). A już jest propozycja na 11. Kto normalny to wytrzyma??

Może powiecie, żem nienormalny, że niejeden by tak chciał. A ja powiem, że
nie boję się grać, ale nie będę ślepo gonił byle tylko się wybić. I
ucieszę się gdy na Finale się skończy, tym bardziej że 12 mam imieniny.

Podziel się swoją opinią

34 komentarze

  1. Ile ja bym dał, żeby mieć tak jak Ty…

    Jakoś Kult gra Październikowe trasy, praktycznie cały miesiąc codziennie,
    więc da się tak grać i mieć z tego frajde – nawet dzień w dzień grając
    trzy godzinne koncerty, bez oznak rutyny i wkładając w to szczere serce i
    power.

    Wolisz np. tak jak ja dzień w dzień robić big maki po 10 godzin dziennie?
    Chyba granie przyjemniejsze po milionkroć jest… Chociaż momentami, nie wiem
    czemu tęsknię za tą pracą…Człowiek się przywiązuje nawet do takiego
    gówna…

    Dasz radę! Zazdroszczę Ci, że masz grania. Ja nie mam narazie tego
    szczęścia, chociaż dziś fajną propozycje dostałem, więc czas pokaże
    🙂

    A dzień finału taki już jest. Potraktuj to jako zabawę i frajde, a nie
    przymus.

    pozdrawiam.

  2. Może to i dlatego, że nie czuję się dobrym muzykiem. Gram ponoć w groovie,
    ale nigdy nie miałem szansy i przez sprzęt (niech mi ktoś powie że na
    wyścigowym gryfie da się dobrze slapować) i przez brak czasu (schemat
    studia-praca-kobita-dom) na szlifowanie umiejętności. A ja nie chcę do
    końca życia grać reggae. Poza tym teraz jest tak, że te koncerty będą,
    ale ja nie chcę zaniedbywać przez to moje obowiązki no i studia o których
    marzyłem… No, ale nie rzucę grania na pewno i mimo wszystko będę grał z
    tym zespołem. Widać ciężka praca się opłaca…

    Niedługo pokażę Wam pierwszą wersję demo jednego utworu i aktualną, to
    zrozumiecie jakiego skoku dokonaliśmy.

    http://www.bismillah.pl –> Nowe Demo!!!!

  3. @ibanezbass: Wolisz np. tak jak ja dzień w dzień robić big maki po 10 godzin dziennie?

    Pracujesz w Mcdonaldsie?! 😀

    JA TEŻ! 😀

    Co do tematu: czasem tak mam, że jak myślę sobie z wyprzedzeniem, np. o
    nadchodzącym tygodniu (kolokwium z tego, tamtego, tu jestem umówiiony, tu mam
    to zrobić itd) to mam wrażenie, że moja doba na to wszystko jest za krótka.
    Potem, w trakcie, okazuje się, że wszyskto jakoś leci, jakoś się układa.
    Tobie tego życzę! No i ciesz się z muzycznego sukcesu! To rozkaz! 😀

    ______________________

    Żyj szybko, umieraj młodo!

  4. Cóż mogę powiedzieć..

    Nie dziwie się, że tym rzygasz. Ja przy 3-4 koncertach w miesiącu mam
    dość. Mnie to już nuży – podróż w osobówce w 5 osób, granie ciągle
    tego samego, dla tak samo niezorientowanych ludzi, po koncercie szybka
    regeneracja ( kolacja + redbul + dużo pepsi ), pakowanko i powrót, czyli w
    moim przypadku 3-11 godzin za kółkiem. Takie coś powoduje totalne rozwalenie
    2 dni a na dłuższą metę bardzo napięte stosunki w zespole.

    Masz tę ogromną przewagę i ten cholerny komfort, że do Ciebie ( i Twojego
    zespołu ) piszą i dzwonią – my musimy sami się wciskać ( nic dziwnego.. z
    taką gównianą i nie swoją muzyką.. )

    Ułóżcie sobie to jakoś sensownie, nie grajcie tam gdzie tylko się da i za
    byle jakie wynagrodzenia, a zobaczysz, że będzie znacznie ciekawiej.

  5. No właśnie o to chodzi że musimy jak najszybciej zarobić kasę po to żeby
    wytłoczyć płytki i zarejestrować się w ZAIKSie. Tylko wiesz, po prostu w
    tamte wakacje graliśmy bardzo często, od Brudstocku do końca winobrania (2gi
    tydzień września) zagraliśmy ok. 12 koncertów. I gdyby wtedy sprawa się
    nie rypła (Odeszły chórki z drugą gitarą i perkusją) to pewnie bylibyśmy
    teraz o wiele dalej, a tak…

    Z tym że teraz mamy już większe obeznanie jak to funkcjonuje i jest szansa
    że nie damy się wciągnąć w jakieś śmieszne układy jak wtedy( np koleś
    po jakimś czasie zaczął od nas WYMAGAĆ żebyśmy dla niego grali).

    Dla mnie najważniejsze że startujemy z koncertami od nowego roku. Na
    spokojnie, bez nerwów dwa koncerty praktycznie u siebie, a później na
    szerokie morze, przerwa na sesję (wszyscy studiujemy na tej samej uczelni)i
    kolejne koncerty… Jak wszystko już będzie ustalone to napiszę co i jak, a
    póki co branoc:)

    http://www.bismillah.pl –> Nowe Demo!!!!

  6. @Stachu1988:

    @ibanezbass: Wolisz np. tak jak ja dzień w dzień robić big maki po 10 godzin dziennie?

    Pracujesz w Mcdonaldsie?! 😀

    JA TEŻ! 😀

    Pracowałem tam prawie dwa lata. Miesiąc temu dałem wypowiedzenie. Już
    naprawdę byłem bliski ześwirowania przez tę robotę, tych ludzi i wypłaty,
    które były takie, że lepiej nie gadać… Ale jednak byli tam też
    zajebiści ludzie, mam wiele fajnych wspomnień z tamtąd, i przywiązałem
    się do tego wszysttkiego. Chętnie bym wrócił, gdyby to były tylko godne
    pieniądze, ale nie są i dla tego raczej nigdy do tego nie wróce. Ale
    przyznam – nauczyłem się wiele o ludziach i ich zachowaniach w tej pracy.
    Więcej niż przez całe życie.

    Ale wracając do tematu: Mazdah, Sobek – skoro nie sprawia Wam to
    przyjemności(granie, jeżdżenie na koncerty, ogólnie rockowe życie) to po
    co w tym siedzicie? To chyba nie fair wobec samych siebie jesteście. Właśnie
    takich ludzi nie rozumiem. Jak moja kapela była na świetnej drodze do sukcesu
    to perkusista odszedł z tego samego powodu na który Wy narzekacie i kapela
    się sypnęła – a zapowiadało się naprawdę pięknie…

    Mazdah – po co grasz muze która Ci się nie podoba? Szczerze mówiąc mi
    też(przesłuchałem wiele utworów tej kapeli, którą coverujecie i strasznie
    nijaka muzyka to jest moim zdaniem…

    pozdrawiam.

  7. Widzisz, bo to jest tak … że nie możesz sobie powiedzieć „mam dość
    koncertów na te dwa miesiące, na te pół roku” albo „mam dość tego
    materiału, zróbmy coś całkowicie nowego” i liczyć na to, że marka,
    którą jakoś tam wypracowałeś się utrzyma.

    Nie na tym poziomie, nie w tym kraju. Albo coś robisz, na dobre i na złe,
    albo czegoś nie robisz. Piszesz, że chętnie byś wrócił do pracy, przez
    którą niemal ześwirowałeś – bo sobie odpocząłeś 🙂

    Były dni, kiedy tym rzygałeś, kiedy broniłeś się jak mogłeś byleby nie
    pakować się w to piekło, były dni, kiedy z uśmiechem witałeś klientów i
    wdawałeś się z każdym w miłą, krótką pogawędkę. Mimo, że wypłata ta
    sama. Szef ten sam i robota taka sama.

    Tak samo jest ze wszystkim, co się robi a co nie daje pełnej swobody i
    możliwości kontrolowania CO się robi, KIEDY i ILE.

    Co do drugiej kwestii – Po co gram to, co gram?

    Żeby zapracować na spłacenie sprzętu moich marzeń. Bo za parę lat będzie
    robota, kobita, dziecko i będę myślał o kredycie na meble do kuchni a nie o
    nowym, porządnym basie. Start z nową kapelą zajmuje trochę czasu,
    wyrobienie jakiejś tam renomy także – bo żaden klub nie wyłoży 1500
    kapeli, która gra swój pierwszy koncert. Chyba, , że jest to kapela pokroju
    Black River 😉

    No a grać to, co się lubi to można dla przyjemności, chyba, że lubi się
    grać tandetę – wtedy jest spora szansa na połączenie przyjemności i zysku
    😉

  8. tak „słucham” Was zawsze po cichu ludzie ale tak naprawdę to nie ma co
    narzekac tylko próbowac, próbowac i próbować robić to co się kocha i chce
    w zyciu…no ja już mam i męzczyzne i syna i powazną pracę i kredyt na
    mieszkanie ale gdybym miała zamartwiac się codziennie obowiązkami i
    odpowiedzialnością no to np. nie pisałabym tu do Was i o tej godzinie.
    Owszem trzeba sobie czasem odpocząc od wszystkiego i mieć tez czas dla siebie
    a nie tylko myślęć o kasie i karierze i …”kobicie i przyszłym kredycie na
    meble do kuchni”. najwazniejsze byście grali bo przeciez to kochacie!

    Pozdrawiam „Nocnych Marków” 😉

  9. K..WA Pieprzone marudy. Zanim się Deep Throat posypał, to było z*ebiście.
    Teraz szukam perkusisty i ni chu-a. Muzykę się czuje, a nie sprzedaje. Jeśli
    tego nie kumacie, to gówno z Was, a nie artyści (basiści)

    pozdr. Grassy 🙂

  10. A tam, to wy marudzicie, że tamci marudzą. Czasem jest taki moment, że
    człowiek musi z siebie trochę marudzenia wyrzucić, żeby lepiej się poczuć
    i iść dalej.

    Mimo że mnie jest daleko do tego jak żyją Sobek i Mazdah, rozumiem ich.
    Momentami się zastanawiam, co będzie gdyby jedna z moich kapel osiągnęła
    taki poziom, żeby grać tyle koncertów. Zastanawiam się, jak to będzie
    wyglądało, to jeżdżenie na koncerty, brak czasu i jak to pogodzę z pracą.
    Ale jeżeli tak będzie, to trzeba będzie się jakoś organizować, wiem, że
    łatwo nie jest, ale coś za coś.

  11. Cały ból autora tematu tłumaczy jedno słowo

    @Sobek: reggae

    😀 Raz że ta muzyka jest tak nudna, że nie da się odróżnić kawałków od
    siebie a każdy z nich w połowie (po ok 1,5 minuty) zaczyna się dłużyć 😀
    Grać coś takiego dzień w dzień przez dwie godziny? 😮 A dwa, to właśnie
    jest teraz na topie i przy tym chcą się pocić w pogo nastolatki. Więc nie
    dziwne, że duży odzew

  12. Witam

    Moja kapela kiedyś rozpadła się właśnie w przedsionku do „kariery”.
    Mieliśmy kupę swoich fajnych kawałków. Muzyka i poziom na tamte czasy na
    dobrym poziomie. Demko nagrane w lokalnym domu kultury. Prawie uzbierana kasa
    na studio. Kilkanaście koncertów z dobrym przyjęciem, zarówno jako support
    sław jak i jako gwiazda wieczoru. I co? Lenistwo i strach przed wyzwaniem.
    Zaczęło się sypać. Mimo wszystko wszyscy miło wspominamy ten okres.

    Każde zdarzenie kształtuje Wasze życie. Do wszystkiego trzeba umieć
    podejść, znaleźć dystans i umieć dostrzec pozytywne aspekty…

    Pozdrawiam

  13. @MPB: Cały ból autora tematu tłumaczy jedno słowo

    @Sobek: reggae

    😀 Raz że ta muzyka jest tak nudna, że nie da się odróżnić kawałków od siebie a każdy z nich w połowie (po ok 1,5 minuty) zaczyna się dłużyć 😀 Grać coś takiego dzień w dzień przez dwie godziny? 😮 A dwa, to właśnie jest teraz na topie i przy tym chcą się pocić w pogo nastolatki. Więc nie dziwne, że duży odzew

    Przychylam… Aż dziwne to, że się tak popularne zrobiło.

  14. Reggae jest dobre dla spragnionego reggae klienta. Nie można zaserwować
    takiedo repertuaru byle gdzie byle jak i byle komu. Klient się cieszy tylko
    jeśl iprzyjdzie z nastawieniem na reggae. Początkującym poradzę, że nie
    warto grać samemu. Koncerty na dwie – trzy kapelki są najlepsze. Wymieniajcie
    doświadczenia, bierzcie kontakty do klubów, posprawdzajcie te same miejsca i
    zobaczycie, że da się grać nawet dwa koncerty w weekend niedaleko siebie,
    jeśli tylko poznacie ludzi, którzy siedzą w takiej muzie i organizują
    koncerty z tej branży.

    ————–

    S.H.A.R.P.69

  15. Ja uznałem, że fajnie by było wreszcie połaczyć przyjemne z pozytecznym i
    zaczac grac na weselach, coby sobie na sprzet dorobić (uznałem, że lepsze to
    niż chociazby McDonalds, albo jakiś hipermarket). PIerwsze rzy próby
    przebiegły świetnie, zrobilismy po 7-8 numerów na kazdej, osmialismy się (bo
    i kto by się nie smiał grając „czarne oczy”:D:D). I od tamtej pory jest tylko
    gorzej jako, że próby mamy w poniedziałek w nocy, to muszę wstać rano (na
    szczescie w oniedziałki mam tylko w-f) i zasuwać przez dobre kilka godzin
    numery, które na prawde są do obrzydzenia nudne, a czasami wcale nie takie
    łatwe jak mogłoby się wydawać (szczególnie rozpisywanie wszystkiego ze
    słuchu może doprowadzić kogoś kto nigdy tego nie robił so szału:P).

    Obawiam się, że wszystko do czego kiedyś będziesz musiał się zmusić
    (niewazne czy to McDonalds, kapela weselna, czy zespół metalowy w trasie) po
    rpostu stanie się dla Ciebie potwwornie męczące. Ale myślę również, że w
    pewnym momencie będziesz mogł smiało powiedzieć (zakładamy oczywiście, ze
    nie zrezygnujesz), że było warto:)

    Ale mnie poniosło:D Tak czy owak morał z tego taki, że jak odpuścisz to se
    będziesz pluł w brode przez nastepne 100lat;)

    http://www.myspace.com/glukozaband

  16. @grassy: tak „słucham” Was zawsze po cichu ludzie ale tak naprawdę to nie ma co narzekac tylko próbowac, próbowac i próbować robić to co się kocha i chce w zyciu…

    No racja, problem zachodzi wtedy, kiedy to pasja zaczyna lekko męczyć, a nie
    można sobie pozwolić na zmiany „bo cośtam komuś nie pasuje”. Tam, gdzie na
    kilka godzin ( jeśli chodzi o koncerty to kilkanaście ) zamyka się 4-5
    samców, często dochodzi do spięć. Zdecydowanie zawsze mi się lepiej
    pracowało z dziewczynami, bo nie dość, ze zawsze przychodzą punktualne i
    przygotowane, to jeszcze zazwyczaj nie mają zarostu i się myją 😉

    @grassy:
    no ja już mam i męzczyzne i syna i powazną pracę i kredyt na mieszkanie ale gdybym miała zamartwiac się codziennie obowiązkami i odpowiedzialnością no to np. nie pisałabym tu do Was i o tej godzinie.
    Owszem trzeba sobie czasem odpocząc od wszystkiego i mieć tez czas dla siebie a nie tylko myślęć o kasie i karierze i …”kobicie i przyszłym kredycie na meble do kuchni”. najwazniejsze byście grali bo przeciez to kochacie!

    100% racji, jednak teraz odpowiadam za siebie, 2 psy i 4 koty – zwierzaki mają
    gdzieś, że w domu zimno, do jedzenia tylko suchy chleb, kiełbasa i musztarda
    i że w aucie ogrzewanie wysiadło albo nie ma zimówek na felgach 😉

    Kiedy będę odpowiadał nie tylko za siebie, oczywistym wydaje mi się, że
    kupię coś do domu zamiast trzeciego basu za 4 tysiące zł. Nie można
    poświęcać się tylko jednemu, nieważne co by to nie było – wielu moich
    starszych kumpli dziś od nowa składa kapele, bo jak się pożenili to
    wszystko rzucili w pizdu – moim zdaniem wielki błąd, dobrze, że po
    trzydziestce zmądrzeli 😉 A dzięki nim ja także zmądrzałem – wyleczyłem
    się dość szybko z parcia na sławę, renomę i chęci zaistnienia. Teraz
    już chcę tylko grać, nie mam ochoty ani zaistnieć, ani żyć z tego, ani
    trzepać mamony, ale kredyty spłacić trzeba…

    Dlatego nie rezygnuję z tego zespołu, chociaż gram raczej tylko zarobkowo,
    tylko inną muzykę niż kolesie od wesel.

    Zarabiam w zasadzie tyle samo, tyle, że ja na scenie stoję 2 godziny, a
    kumple od wesel dwie noce.

  17. Mnie nie przeraża, czy nuży granie. To co to nie…

    Tylko po prostu jest tak, że będę musiał dokonać wyborów. A nie wiem czy
    dam radę postawi wszystko na dziedzinę w której raz się jest na topie, a
    chwile potem mieszają Cie z błotem.

    Cieszy mnie ten początek sukcesów, satysfakcjonujące jest to, że nie musimy
    się wciskać żeby zagrać. Tylko póki to była zabawa to było super. A
    teraz??

    Jeżeli np. przerwę studia, na co jestem gotów i postawię wszystko na
    granie, a nagle dajmy na to po roku wejdziemy do studia na miesiąc, nagramy
    płytę, która okaże się zupełnym nie wypałem to co wtedy?? Ja już
    podjąłem decyzję i wiem, że idę w to w ciemno, ale jednak czyję
    niepokój, bo tak na prawde nie mam żadnej pewności co do
    przyszłości…

    http://www.bismillah.pl –> Nowe Demo!!!!

  18. Studia zawsze można kontynuować 🙂

    Masz wpisy w indeksie, w 90% będą honorowane gdybyś zdecydował się na
    studia wrócić, w najgorszym wypadku będziesz musiał znaleźć normalną
    robotę i przeczekać parę lat – nie zawsze pozwalają kontynuować na tym
    roku, który przerwałeś, i nieraz po prostu przez 3 lata chodzi się na
    uczelnie w celu przepisania ocen 😉

    Jeśli podjąłeś taką decyzję, to wiedz, że będzie ciężko. Ale
    pięknie. Skoro w ogóle dostajecie propozycje grania i nie musicie się
    wciskać na krzywasa gdzie tylko się da, to już naprawdę jest DUŻO.

    Moja rada – nie oszczędzajcie na „luksusie”, polityka koncertowa mojej kapeli
    polega na dojechaniu na miejsce, wyciągnięciu jak największej kasy jak
    najmniejszym kosztem i powrót do domu – 5 osób w aucie osobowym, gdzie uchyla
    się jedna szyba ;D

    11 godzin jazdy po 2 godzinnym koncercie to cholernie niebezpieczna zabawa,
    zwłaszcza, że na aucie też oszczędzamy, więc ostatnio jechałem te 11
    godzin, z gór ( jakieś 100-120km za Krakowem graliśmy ) bez klocków
    hamulcowych i wspomagania ( w fordzie scorpio, z przyczepą ).

    Była ostra jazda, aczkolwiek wschód słońca podczas przeprawy promem przez
    Wisłę zapamiętam do końca życia 😀

    Na trasie wypiłem 3 kawy i 2,5 litra pepsi. Raz czy dwa wpakowałbym się w
    inne auto, bo chociaż miałem oczy otwarte i widziałem co się dzieje, nie
    mogłem zareagować na czas z powodu zmęczenia..

    Ale za bardzo odbiegłem od tematu:

    1) Nawet kosztem wynagrodzenia, nawet jeśli nie jest super daleko –
    zakontraktujcie sobie jakąś norę do spania. Nawet jak wrócisz po koncercie
    do domu to i tak będzie cały dzień do tyłu, a śpiąc po koncercie w hotelu
    wrócisz rześki o tej samej porze o której normalnie byś się obudził z
    bólem głowy.

    2) Nie oszczędzajcie na aucie/autach. To ma bezpiecznie i komfortowo dowieźć
    Wam tyłki i sprzęt na koncert.

    Jak podróż nie będzie męcząca, to koncert będzie lepszy.

    3) Inwestujcie w sprzęt. To jak kapela brzmi, zależy nie tylko od
    doświadczenia scenicznego ( chociaż głównie ) i umiejętności.

    Chociaż oczywiście ja uważam, że to zawsze powinna być zabawa, ale moje
    podejście gwarantuje brak jakiegokolwiek sukcesu i niekoniecznie musi się
    sprawdzić w Twoim przypadku.

    Jeśli płyta okaże się niewypałem, to nagracie drugą, która albo
    zaskoczy, albo będzie nagrana pod czyjeś dyktando. Kwestia czy jesteś gotów
    NA TO, bo porażka komercyjna autorskiej muzyki, to moim zdaniem najmniejszy
    problem muzyka 😉

  19. Cóż, moja kapelka co prawda dopiero się rozkręca ale już parę(naście)
    koncerciw zagralismy. Paru ludzi nawet deklaruje że nas lubi i życze sobie
    żeby tak zostało. Lepiej grać coś dla fanu dla paru osób niż sprawić by
    granie stało się męczące. Chyba że jest się artystą 🙂 i nie uznaje się
    czegoś takiego jak rock&roll 😀

  20. Mój pierwszy poważny zespół (debiutancki krążek dla największej
    wytwórni na świecie i drugiej w Polsce, single, clipy, promosy, koncerty,
    wywiady, tv, koncerty itp…) rozpadł się przez nadużywanie alkoholu
    niektórych członków bandu, którzy nagle stwierdzili że Pana Boga za nogi
    chwycili. Szybko zrezygnowałem ze współpracy z nimi, psuli móją pracę i
    kontakty.

    Drugi poważny projekt z jednym z lepszych głosów w kraju stworzony na mój
    pomysł i sygnowany jego nazwiskiem rozpadł się ponieważ Pan Piosenkarz
    który dostał od nas nowoczesny, świeży, bardzo chwytliwy materiał
    stwierdził że opłaca mu się bardziej grać kowery po wsiach (dosłownie) –
    a ja chciałem wypromować jego i nas jako spójny produkt, a nie zebym się
    musiał wstydzić, że nas na „Pudelku” opiszą.

    Trzeci poważny projekt rozpadł się ze względu na chciwość i pieniądze
    niektórych.

    Czwarty… właśnie konstruuję :)))

    Nie można się poddawać, Panowie. Też mam wielki kredyt na głowie, pracę
    po 10-12 godz. na dobę, żonę, niedokończony remont mieszkania, bo wiecznie
    mnie nie ma.

    Morał płynie z tego taki, że nie ważne jest co grasz i gdzie zaczynasz-
    ważny jest „czynnik ludzki”. Jeśli jest wadliwy, nic Ci nie pomoże. Inni
    pociągną Cię w dół.

    Ale c*uj z tym 🙂

    Trzeba grać.

  21. @gregOOs:
    Lepiej grać coś dla fanu dla paru osób niż sprawić by granie stało się męczące.

    Oczywiście. Zagranie jednego koncertu na tydzień nie jest męczące, ale po
    czterech

    czy pięciu dniach, przejechaniu codziennie tych 500 czy 800 km, rozstawianie
    dwa

    razy dziennie gratów (lekkie nie są) może to dać w kość. Wtedy nawe
    granie dla

    funu może być męczące. Oczywiście nie sam koncert, ale całe to
    tatałajstwo, które

    musi temu towarzyszyć. Granie to ciężka i wymęczająca praca, nie ma to
    tamto…

  22. @Baybus: A Ty się chwalisz czy się żalisz? 😀
    _______________________________________________________________________________________________________

    @Aarth: „Myslovitz to Myslovitz, Ciabatta to Ciabatta, a Apocalyptica to Apocalyptica” 😀

    http://www.myspace.com/ciabattaband

    Raczej próbuje wytłumaczyć, że jednak można. 😀

  23. Ważny jest i czynnik ludzki i muzyka. Z tych właśnie powodów nie mam
    zespołu. W moim mieście jest wielu „muzyków”, ale z żadnym nie da się na
    poważnie czegoś stworzyć. Z grania w jedynym poważnym składzie
    zrezygnowałem, bo tylko bym się tam męczył. Muzyka nieciekawa, ludzie
    nieciekawi, wszędzie dym papierosowy, solówki, przymulaste piosenki itp.
    Jeśli będę miał jakiś zespół, to tylko taki, w którym granie będzie mi
    sprawiać przyjemność. Wtedy będę gotów rzucić dla niego wszystko.

    Co do reaggae, to jest to przeokropne moim zdaniem, jeśli chodzi o granie
    tego. Znam kilku „rege” gitarzystów i dla nich w każdej piosence gitara musi
    robić „pyry, pyry” akordami.

  24. @mazdah: No a grać to, co się lubi to można dla przyjemności, chyba, że lubi się grać tandetę – wtedy jest spora szansa na połączenie przyjemności i zysku 😉

    To żeś mnie pocieszył, bo sprawia mi niesamowitą frajdę granie rzeczy
    powszechnie uznawanych jako tandeta 🙂

  25. Do usług 😉

    Pochwal się swoim zespołem, chętnie zobaczę, czy wysuwając swoją
    śmiałą i bardzo ogólną tezę trafiłem czy też się pomyliłem 😉

  26. Niestety nie mam zespołu który by tak grał. Tak po prawdzie to póki nie
    będę dobrze grał, to głupio mi nawet wychodzić z takimi propozycjami do
    ludzi. No bo kto lubi grać kawałki w stylu Boney M., Michaela Jacksona z lat
    70 i 80, Jean-Michel Cerrone, Kool & The Gang… Itd… Takie prawdziwe disco,
    funk, który nie był tylko komercyjną papką robioną na komputerach, ale
    który miał duszę, to „coś”, grany na żywych instrumentach… I te męskie
    koszule z ogromnym wcięciem i kołnierzem… Ach, się rozmarzyłem 😉

  27. Stary, ale ja wcale tego nie uważam, za tandetę. Trąci lekko kiczem, ale to
    raczej z powodu „niemodności” niż tandety 🙂 Kiedyś to była muza 🙂

  28. Mazdah ma racje.wszystko zalezy od odbiorcy.czy artyzm z elementami autoironii
    czy tandeta.:)

  29. @mazdah: Kiedyś to była muza 🙂

    I otóż to! 🙂

    Nie no, znam kilka osób które lubią taką muzę i kumają „o co chodzi”, ale
    takich osób jest bądź co bądź mało i wątpię, aby coś takiego odniosło
    duży komercyjny sukces. Mimo wszystko dla większości jest to raczej kicz.

  30. Moze sprytny mix nowoczesnosci i starej nuty?? :P:D ciezka sprawa w aranzacji
    ale jak zbierzesz mocna ekipe to się wszystko da zrobić

  31. Wiesz, to się wydaje że to sa cały czas pętelki. Na demie tak jest, bo taki
    był koncept i jak widać poskutkował. W innych piosenkach (bardziej
    progresywnych) mamy zupełnie inne patenty i inne konstrukcje. Np. w jednej
    nucie gram coś a la funky do Dancehallu po to by w refrenie przejść na
    typowe synkopy. To jak grasz zależy tylko i wyłącznie od Ciebie i Twojej
    inwencji. Na początku chłopaki upierali się żebym grał jak na riddimach.
    Pętelka i przejścia. Ja im postawiłem sprawę jasno, że jak mam się
    nudzić to nie będę grał i teram mam prawie że wolną wolę.

    http://www.bismillah.pl –> Nowe Demo!!!!

  32. Ja by mi ktoś mówił jak mam grać to bym powiedział żeby s*erdalał.
    Przecież granie to jest indywidualna sprawa to jak czujesz tak grasz mogą ci
    powiedziec jakiś szczegół ale nie dyktować.

    A co do tematu, to moja kapleka narazie materiał tworzy i demko ebdizmey
    nagrywac i chciałbym też zacząć grać koncerty 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.